poniedziałek, 12 maja 2014

Braterska miłość silniejsza niż nienawiść...

Pewien długowłosy chłopak wyglądał na wyraźnie przygaszonego. Od pewnego czasu nie znęcał się nawet nad swoimi uczniami, nie ścigał ich o treningi... w sumie-to nic nie robił, tylko siedział u siebie w namiocie albo znikał gdzieś na całe dnie.  Działo to się dokładniej od dwóch tygodni. Na początku nikt się tym zbytnio nie przejmował z wyjątkiem małej Opacho, która była wyraźnie zaniepokojona o swojego ukochanego mistrza. Po jakimś czasie Hanagumi też się zaniepokoiły. Dziewczęta też próbowały dopytać się mistrza o co chodzi, jednak ten nie okazywał zainteresowania ich osobą i tylko czasem odpowiadał. Najczęściej ignorował tzw."głupie pytania". Kolejny dzień, a on znowu znikł...Po woli nawet reszta Dobie się tym zainteresowała, ponieważ podczas ostatniej walki jakiś szamanów z Hoshi-gumi nikt nie zginął z ręki naszego ognistego szamana. Yoh też się tym wyraźnie zainteresował, ale on też zachowywał się jakoś nieswojo. Anna też już zdążyła to zauważyć, ale kiedy próbowała o coś wypytać narzeczonego ten tylko się uśmiechał i zaprzeczał, jednak ona wiedziała swoje. Nie da jej się tak łatwo oszukać.


~*~
Jest 12.05 godzina szósta rano.... Wszystkich zadziwił dzwonek do drzwi o tak późnej porze. Kyoyama już chciała skrzyczeć jakiego szamana. "Poprosiła" słuchawkowego szamana by otworzył drzwi i zaprosił żartownisia na małą pogadankę z Anną, jednak jakie było jego zdziwienie kiedy przed drzwiami zobaczył tylko jakiś prezent i małą karteczkę z napisem "Otanjoubi Yoh-chan". Na twarzy chłopaka dało się zauważyć nie lada zdziwienie, a później jej miejsce zastąpił uśmiech. Wiedział, że miał urodziny, jednak nie chciał się za bardzo do tego przyznawać. Przyjaciele pewnie nie zapomną, a szkoda....
Od kiedy dowiedział się, że ma brata w jego sercu pojawiła się pustka i żal. Wszyscy oczekiwali od niego nienawiści do tego potwora zwanego "Hao Asakura", ale on mimo wszystko nie potrafił czuć do niego niechęci. Nawet go nie znał.... właśnie nie znał własnego brata bliźniaka. Od zawsze chciał mieć brata, a teraz gdy okazało się, że ma to ma go unicestwić ? Powstrzymać dla dobra świata? Chciałby z nim spędzić ten dzień, ale wiedział, że to nierealne...
Zamknął drzwi i wrócił do salonu z prezentem. Na niego czekała już narzeczona, ale kiedy zauważyła go w takim stanie uśmiechnęła się i podeszła do chłopaka przytulając się do niego delikatnie.
-Wszystkiego najlepszego-szepnęła uśmiechnięta.
~Ten dzień będzie naprawdę cudowny, już ja o to zadbam~pomyślała...

~*~
Kto by pomyślał, że za drzwiami na jakimś drzewie siedział sobie Hao przyglądając się tej uroczej scenie. Na jego twarzy też zawidniał delikatny uśmiech, ale był on mieszanką szczęścia jak i smutku. On też marzył o tym samym co jego brat, ale zdawał sobie tak samo jak Yoh sprawę, że to nierealne.... Zniknął w płomieniach, wracając tym samym do swojego obozu i namiotu.

~*~
-Yoh kotku rusz się, a nie zwalniasz tępo!-krzyknęła blondynka. Dochodziło południe, a Asakura wciąż zastanawiał się gdzie się wszyscy podziali. Nie widział swoich przyjaciół od rana, spotkał ich tylko na chwilę, ale ich trenerki od razu ich pogoniły do pracy, a Anna dała Faustowi i Mortiemu zadanie.
-Ale Anno-jęknął Yoh. Był już zmęczony, a pomyśleć, że dzień dopiero się zaczyna.
-Nie ma "ale" do roboty, albo dodam Ci jeszcze kilka okrążeń wokół Dobie!
I tak nasz młody Asakura wyruszył w swoją dzienną trasę...
Zupełnie przypadkowo wpadł na swoją "kopię". Myślał, że Hao zaraz jakoś to uprzejme skrytykuje, ale ten tylko lekko się uśmiechnął i spojrzał na niego z lekka zdziwionym i nieobecnym wzrokiem.
-A ty nie bawisz się z przyjaciółmi?-spytał nie za bardzo wiedząc co ma powiedzieć. Nie chciał się zdradzać ani okazywać emocji.
-Nie, nawet nie wiem gdzie są, a czemu pytasz ?-w sumie młodszy Asakura też nie wiedział jak odpowiedzieć ani jak podtrzymać kontakt.
-Yhym-mruknął w odpowiedzi Hao i chciał już odejść, kiedy usłyszał słowa, przez które zrobiło mu się cieplej na sercu.
-Otanjoubi Nii-san-jednak zanim wyszedł z osłupienia i zdążył coś odpowiedzieć to Yoh zniknął mu już z pola rażenia. O dziwo starszy z bliźniaków powlókł się do w kierunku knajpy Silvy. Napić się kawy nigdy nie zaszkodzi, nie ?


~*~
-Yoh nie uważasz, że Hao trochę dziwnie się zachowuje?-pytanie to zadał nie kto inny jak Amidamaru.
-Wiem, ale w sumie to...-nasz szaman niezbyt potrafił dokończyć tą wypowiedź.
-Nie przejmuj się Yoh-dono, wiem o co Ci chodzi-odparł z uśmiechem samuraj i dodał po chwili-Cieszmy się twoimi urodzinami.
-Ta...-mruknął pod nosem nasz rasta-man (dla mnie on nim jest =.=). No i znowu wpadł na kogoś, jednak tym razem był to Len. Tao jak  zwykle opanowany, złapał za nargartek przyjaciela pomagając mu wstać i pociągnął w tylko sobie znanym kierunku.
-Hej Len gdzie idziemy?
-Zobaczysz-odparł tajemniczo chińczyk, nadal ciągnąć Asakurę.

~*~
Nasz władca ognia chciał jeść do lokalu, jednak kolejna przeciwność losu na niego czekała. Nie ma to jak karteczka z napisem "Zamknięte z powodu remontu". Chłopak przeklnął cicho pod nosem i już chciał odejść, kiedy pewna itako powstrzymała go przed tym. Jej wyraz twarzy nie ukazywał żadnych emocji.
Początkowo Hao zamrugał kilkakrotnie, nie wiedzą skąd się tu wzięła i po co go zatrzymała, jednak nadal był opanowany i czekał na odpowiedź z jej strony, jednak ta nie nastała.
Stali tak przez dziesięć minut, kiedy z nad horyzontu wyłoniły się zarysy dwóch sylwetek. Przybyszami okazali się Len Tao i brat bliźniak Hao-Yoh Asakura.
Nasi Asakurowie byli wyraźnie zdezorientowani zaistniałą sytuacją, jednak ciekawość zwyciężyła nade wszystko, a już szczególnie chcieli się dowiedzieć o co  chodzi, kiedy Anna puściła porozumiewawczo fioletowłosemu oczko.
Zanim Hao i Yoh zdążyli zadać jakiekolwiek pytanie albo mruknąć cokolwiek, zostali wepchnięci do knajpy. Wszędzie było ciemno, a gdy Hao chciał to zmienić i wyjść, nagle zapaliły się światła, a bracia zostali powitani radosnym okrzykiem ze strony przyjaciół Yoh, uczniów Hao i Radę Szamańską. Za nimi wszystko było udekorowane. Morti trzymał w rękach blachę, na której stał tort. Asakurowie stali aż sparaliżowani ze wzruszenia.
-Otanjoubi Yoh, otanjoubi Hao!-usłyszeli. Po chwili obok nich pojawili się wszyscy zgromadzeni. Bliźniacy spojrzeli na nich z wdzięcznością, nie spodziewali się tego, jednak Hao musiał jeszcze o coś zapytać swoich uczniów.
-Skąd wiedzieliście, że mam urodziny ?
-Yyy mistrzu no wiesz...-jąkała się trochę Marion.
-Nie, nie wiem-próbował odpowiedzieć twardym tonem Hao, jednak niezbyt mu to wyszło.
-Anna-sama nam powiedział-oznajmiła wesolutko Opacho. Wzrok Asakurów spoczął na blondynce, byli jej bardzo wdzięczni, jednak kiedy Hao chciał coś jeszcze powiedzieć, to Yoh sprzedał mu ładnego kuksańca w żebra. Po chwili jednak przytulił się do osłupiałego nadal długowłosego i szepnął "Wszystkiego najlepszego Nii-san i dziękuję za prezent-no i pobiegł oczywiście podziękować przyjaciołom, a wraz z tym do stołu z przekąskami. W końcu nie zawsze można się najść przy Annie, nie ? Za nim powłóczył się Hao.... Nadal nie rozumiał tego wszystkiego, ale teraz chciał zostać w tym pięknym śnie, który tak naprawdę był rzeczywistością, której on nigdy by się nie spodziewał....

***
Lepiej późno niż wcale, nie ? Chociaż trochę tak na przymus pisałam ze zmęczenia i braku weny, jednak ta powoli wraca ^^ Mam nadzieję, że jednak jakoś wyszło i przepraszam za błędy~