Po długiej nieobecności mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta? Mam pewne problemy, ale to mnie nie tłumaczy. Postaram się nie walić tyle błędów co zwykle.
Spokoyoh i reszta Asakuroholików,-mam nadzieję, że rozdział was zainteresuje :)
Nie wiem kiedy następny rozdział i chyba jednak walnęłam sporo błędów, ale starałam się naprawdę.
****
Od spotkania Asakurów minęło już kilka dobrych dni.
Yoh znów miał wizje. Śnił mu się jego brat, jednak zobaczył też jego matkę. Oprócz tego, że kobieta była niezwykle piękna jak i również podobna do młodej Kyoyamy, to widać było jej matczyną miłość do małego Asakury.
Jednak Yoh posępniał trochę, albowiem nie był w stanie zrozumieć czemu jego starszy brat pała taką nienawiścią do ludzi.
Nie rozumiał tego, bo nie wiedział jeszcze wszystko.
Wydawało mu się, że dzieciństwo 1000-letniego Hao było piękne, jednak zanim zdążył wytoczyć jakąś tezę czemu Hao ma tak zniszczony świato-pogląd, obraz się urwał.
Jego miejsce zastąpił widok zrozpaczonego malca, widzącego mordujących ludzi zostawiających ciało jego ukochanej mamy.
Jego niegdyś napełnione radością i miłością serce, okryło się smutkiem i nienawiścią do morderców. Wraz z poznaniem demona-Ohachiyo zemścił się na mordercach, ale nabył też straszną umiejętność zwaną Reshi.
Nienawiść do ludzi rosła wraz z jego siłą szamańską, jak i wiedzą oraz doświadczeniem.
Będąc świadkiem wojen, kataklizmów, głodu i chciwości elity nie był w stanie im wybaczyć. Jego serce zostało już do końca zatrute nienawiścią, jednak zawsze zostaje promyk nadziei.
Nasz słuchawkowy szaman czuł to samo co jego brat. Poczuł tą nienawiść, ten ból i upokorzenie, ale nabrał dzięki temu nadziei i wątpliwości czy aby na pewno postępuje dobrze obdarzając brata takimi emocjami ?
-Ale to morderca-pomyślał, jednak po chwili znów zastanowił się nad tym. Tym samym wgłębiając się również w ten temat.-Jednak miał ku temu powody, a nienawidząc go zabijamy go do środka, czego wynika, że zabijam w nim nadzieję i zabijam jego.-cały się trząsł, jednak przed nim rozległo się niesamowite światło. Zmrużył powieki unikając oślepiającego blasku. Po chwili znalazł się tuż przy Wielkim Duchu. Obok niego stał jego brat ze spuszczoną głową.
-Więc poznałeś już prawdę?-zadał pytanie długowłosy, jednak nadal jego długie włosy zakrywały twarz chłopaka.
-Jaką prawdę ?
-O mnie-mruknął w odpowiedzi bratu, ognisty szaman. Chciał się oddalić, jednak poczuł na swoim ramieniu czyjś uścisk.
-Nie Hao, nie poznałem o tobie prawdy. Poznałem tylko twoją przeszłość-rzekł twardo krótkowłosy lecz po chwili na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech-Jednak chcę Cię uratować, chcę byś pokazał mi prawdę-dopowiedział szeptem. Sam nie wiedział czemu nagle poczuł tą uporczywą gulę w gardle.
Hao jednak udało się usłyszeć te słowa. Jego oddech przyśpieszył wraz z biciem serca, które waliło teraz jak oszalałe.
Nie był w stanie w to uwierzyć, a w tym "śnie" nie był wstanie użyć Reshi, tak jakby nie istniało, co na chwilę obecną było dość uporczywe i dziwne.
-Co jeśli to podstęp? Ale Yoh i jego dziecinność.... nie on by nie był w stanie czegoś takiego zrobić, jednakże pewnie żyje tylko marzeniami, które krzywdzą. Nie będę psuł jego "pięknego" i "radosnego" świata, jest mi potrzebny, ale....sam nie wiem.-taka myśl zakrzątała głowę naszemu władcy ognia. Wyrwał się wraz z tym z uścisku braciszka.
-Spotkajmy się wieczorem w barze Silvy, a będziesz mógł poznać namiastkę mojej "prawdziwej" twarzy-rzucił przez ramię.
W tym czasie młodszy Asakura zniknął, gdyż został obudzony przez Annę, zaś po policzku Hao spłynęła jedna lśniąca łza. Jednak nie była ona łzą wynikająca z negatywnych uczuć, wprost przeciwnie!
Na jego ustach zagościł grymas, formujący się w coś na wzór uśmiechu.
~Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy~jakimś cudem, nasz "kochany (=.=") Król Duchów dał tak jakby do wglądu świat, w którym znaleźli się Asakurowie, pewnej członkini Rady Szamańskiej....
poniedziałek, 7 lipca 2014
sobota, 28 czerwca 2014
Kilka Wierszy~
Czasem w nocy wydaje mi się, że coś na mnie czyha, ale założę się, że moja przyjaciółka-Śmierć jeszcze chce mieć tą radość, aby na pałać się moim przerażeniem w czasie słabości.
Czeka tak do rana obok mnie i tuli w swym mroku, a wraz z pierwszymi promieniami słońca odchodzi chowając się w cień.
Zostawia tylko krwawe i małe rany, z których umyka tylko cząstka mego bólu i nienawiści, zamiast iść po całości. Męczy mnie i torturuje tym.
W czasie naszej choroby uświadamiamy sobie swój brak doskonałości. Popadamy w szaleństwo i melancholie.
Śmierć, nałóg, depresja, choroba i smutek bawią się nami niczym marionetkami z uczuciami. Stajemy się niewolnikami własnych słabości. Odkrywamy nienawistną i złą stronę swojej duszy, której żaden człowiek nie chce ujawnić, nawet przed samym sobą...
~Anna Kyoyama
****
Moje słowa spływają kończąc swą podróż na papierze. Płyną niczym strumień, potok nic nieznaczących słów.
Wraz z myślą przelewa się krew dla duszy, zwana inaczej łzami, albowiem nikt nigdy nie usłyszy mych myśli, a usta nigdy nie wypowiedzą tych słów.
Są jak zakazany owoc obłędu, pochwycający w swoje sidła.
Zmusza do wejścia w chory świat uczuć.
Wtedy wchodzisz w głąb serca, a za tobą zamykają się wrota do rzeczywistości.
Patrzysz smutnym wzrokiem zza krat, spoglądając na wolność.
Właśnie te słowa są kluczem do mych uczuć, ale są również zamkiem. Albowiem klucz ma tą właściwość, że zamyka i otwiera, ale co jeśli klucz się zagubił tak jak człowiek.... ?
~ Hao Asakurza
****
Żyjąc zemstą ranisz serce. Uciekaj od nienawiści, albowiem ona Cię złapie i pochwyci w swoje sidła. Stamtąd nie ma ucieczki, albowiem tylko uczucie tak podobne, a jednak tak inne może ją pokonać.
Tym uczuciem jest miłość.
Miłość to również przyjaźń.
Czemu ?
Bo przyjaźń jest aniołem stworzonym przez największe źródło miłości, którym jest Bóg.
Moja nienawistna strona umarła, a z niej odrodziła się niewyobrażalnie wielka siła.
Zostałem obdarzony największym pięknem na świecie, która mnie zbawiła.
Dostałem największy skarb na świecie-Przyjaciół.
~Ren Tao
****
Każdy dzień jest nową przygodą. Prowadzi do przyszłości.
Każdy wschód Słońca zwiastuje nadzieję. Ptaki obwieszczają nam co ma się wydarzyć. Wiatr miło szepcze do ucha, dając wskazówki. Opatula w ciepłe dni lekkim chłodem.
Natura jest pięknem, a piękno jest cudem.
Cuda dają nam szczęście, a jednym z tych cudów jest Przyjaźń.
Nie zamartwiajmy się jutrem, bo najważniejsza jest TA WŁAŚNIE CHWILA, bo to ona zmienia cały świat...
~Yoh Asakura
***
Poezja jest odzwierciedleniem naszej duszy, naszych najskrytszych marzeń, myśli i pragnień.
Jej piękno nie polega na formie pisarskiej, ale na przekazie.
Albowiem prawdziwy wiersz nie musi się rymować. Musi łapać za serce czytelnika.
Prawdziwy wiersz jest niczym pętla złożona z uczuć, która owija się wokół naszych serc, łapiąc je w żelaznym ucisku, przesyłając emocje mu towarzyszące....
~S.H
****
Każdy wiersz kojarzy mi się z pewnymi postaciami.
Nie jest to mistrzostwo świata, ale jest walką o lepsze jutro. Tak walką, której się podejmuję. Nikt pewnie nie chce wiedzieć o co walczę, ale Ci co wiedzą niech też odzyskają płomyk nadziei.
Napisałam te wiersze do naszych postaci z SK, głównie z chwilami towarzyszącymi w ich życiu.
poniedziałek, 12 maja 2014
Braterska miłość silniejsza niż nienawiść...
Pewien długowłosy chłopak wyglądał na wyraźnie przygaszonego. Od pewnego czasu nie znęcał się nawet nad swoimi uczniami, nie ścigał ich o treningi... w sumie-to nic nie robił, tylko siedział u siebie w namiocie albo znikał gdzieś na całe dnie. Działo to się dokładniej od dwóch tygodni. Na początku nikt się tym zbytnio nie przejmował z wyjątkiem małej Opacho, która była wyraźnie zaniepokojona o swojego ukochanego mistrza. Po jakimś czasie Hanagumi też się zaniepokoiły. Dziewczęta też próbowały dopytać się mistrza o co chodzi, jednak ten nie okazywał zainteresowania ich osobą i tylko czasem odpowiadał. Najczęściej ignorował tzw."głupie pytania". Kolejny dzień, a on znowu znikł...Po woli nawet reszta Dobie się tym zainteresowała, ponieważ podczas ostatniej walki jakiś szamanów z Hoshi-gumi nikt nie zginął z ręki naszego ognistego szamana. Yoh też się tym wyraźnie zainteresował, ale on też zachowywał się jakoś nieswojo. Anna też już zdążyła to zauważyć, ale kiedy próbowała o coś wypytać narzeczonego ten tylko się uśmiechał i zaprzeczał, jednak ona wiedziała swoje. Nie da jej się tak łatwo oszukać.
~*~
Jest 12.05 godzina szósta rano.... Wszystkich zadziwił dzwonek do drzwi o tak późnej porze. Kyoyama już chciała skrzyczeć jakiego szamana. "Poprosiła" słuchawkowego szamana by otworzył drzwi i zaprosił żartownisia na małą pogadankę z Anną, jednak jakie było jego zdziwienie kiedy przed drzwiami zobaczył tylko jakiś prezent i małą karteczkę z napisem "Otanjoubi Yoh-chan". Na twarzy chłopaka dało się zauważyć nie lada zdziwienie, a później jej miejsce zastąpił uśmiech. Wiedział, że miał urodziny, jednak nie chciał się za bardzo do tego przyznawać. Przyjaciele pewnie nie zapomną, a szkoda....
Od kiedy dowiedział się, że ma brata w jego sercu pojawiła się pustka i żal. Wszyscy oczekiwali od niego nienawiści do tego potwora zwanego "Hao Asakura", ale on mimo wszystko nie potrafił czuć do niego niechęci. Nawet go nie znał.... właśnie nie znał własnego brata bliźniaka. Od zawsze chciał mieć brata, a teraz gdy okazało się, że ma to ma go unicestwić ? Powstrzymać dla dobra świata? Chciałby z nim spędzić ten dzień, ale wiedział, że to nierealne...
Zamknął drzwi i wrócił do salonu z prezentem. Na niego czekała już narzeczona, ale kiedy zauważyła go w takim stanie uśmiechnęła się i podeszła do chłopaka przytulając się do niego delikatnie.
-Wszystkiego najlepszego-szepnęła uśmiechnięta.
~Ten dzień będzie naprawdę cudowny, już ja o to zadbam~pomyślała...
~*~
Kto by pomyślał, że za drzwiami na jakimś drzewie siedział sobie Hao przyglądając się tej uroczej scenie. Na jego twarzy też zawidniał delikatny uśmiech, ale był on mieszanką szczęścia jak i smutku. On też marzył o tym samym co jego brat, ale zdawał sobie tak samo jak Yoh sprawę, że to nierealne.... Zniknął w płomieniach, wracając tym samym do swojego obozu i namiotu.
~*~
-Yoh kotku rusz się, a nie zwalniasz tępo!-krzyknęła blondynka. Dochodziło południe, a Asakura wciąż zastanawiał się gdzie się wszyscy podziali. Nie widział swoich przyjaciół od rana, spotkał ich tylko na chwilę, ale ich trenerki od razu ich pogoniły do pracy, a Anna dała Faustowi i Mortiemu zadanie.
-Ale Anno-jęknął Yoh. Był już zmęczony, a pomyśleć, że dzień dopiero się zaczyna.
-Nie ma "ale" do roboty, albo dodam Ci jeszcze kilka okrążeń wokół Dobie!
I tak nasz młody Asakura wyruszył w swoją dzienną trasę...
Zupełnie przypadkowo wpadł na swoją "kopię". Myślał, że Hao zaraz jakoś to uprzejme skrytykuje, ale ten tylko lekko się uśmiechnął i spojrzał na niego z lekka zdziwionym i nieobecnym wzrokiem.
-A ty nie bawisz się z przyjaciółmi?-spytał nie za bardzo wiedząc co ma powiedzieć. Nie chciał się zdradzać ani okazywać emocji.
-Nie, nawet nie wiem gdzie są, a czemu pytasz ?-w sumie młodszy Asakura też nie wiedział jak odpowiedzieć ani jak podtrzymać kontakt.
-Yhym-mruknął w odpowiedzi Hao i chciał już odejść, kiedy usłyszał słowa, przez które zrobiło mu się cieplej na sercu.
-Otanjoubi Nii-san-jednak zanim wyszedł z osłupienia i zdążył coś odpowiedzieć to Yoh zniknął mu już z pola rażenia. O dziwo starszy z bliźniaków powlókł się do w kierunku knajpy Silvy. Napić się kawy nigdy nie zaszkodzi, nie ?
~*~
-Yoh nie uważasz, że Hao trochę dziwnie się zachowuje?-pytanie to zadał nie kto inny jak Amidamaru.
-Wiem, ale w sumie to...-nasz szaman niezbyt potrafił dokończyć tą wypowiedź.
-Nie przejmuj się Yoh-dono, wiem o co Ci chodzi-odparł z uśmiechem samuraj i dodał po chwili-Cieszmy się twoimi urodzinami.
-Ta...-mruknął pod nosem nasz rasta-man (dla mnie on nim jest =.=). No i znowu wpadł na kogoś, jednak tym razem był to Len. Tao jak zwykle opanowany, złapał za nargartek przyjaciela pomagając mu wstać i pociągnął w tylko sobie znanym kierunku.
-Hej Len gdzie idziemy?
-Zobaczysz-odparł tajemniczo chińczyk, nadal ciągnąć Asakurę.
~*~
Nasz władca ognia chciał jeść do lokalu, jednak kolejna przeciwność losu na niego czekała. Nie ma to jak karteczka z napisem "Zamknięte z powodu remontu". Chłopak przeklnął cicho pod nosem i już chciał odejść, kiedy pewna itako powstrzymała go przed tym. Jej wyraz twarzy nie ukazywał żadnych emocji.
Początkowo Hao zamrugał kilkakrotnie, nie wiedzą skąd się tu wzięła i po co go zatrzymała, jednak nadal był opanowany i czekał na odpowiedź z jej strony, jednak ta nie nastała.
Stali tak przez dziesięć minut, kiedy z nad horyzontu wyłoniły się zarysy dwóch sylwetek. Przybyszami okazali się Len Tao i brat bliźniak Hao-Yoh Asakura.
Nasi Asakurowie byli wyraźnie zdezorientowani zaistniałą sytuacją, jednak ciekawość zwyciężyła nade wszystko, a już szczególnie chcieli się dowiedzieć o co chodzi, kiedy Anna puściła porozumiewawczo fioletowłosemu oczko.
Zanim Hao i Yoh zdążyli zadać jakiekolwiek pytanie albo mruknąć cokolwiek, zostali wepchnięci do knajpy. Wszędzie było ciemno, a gdy Hao chciał to zmienić i wyjść, nagle zapaliły się światła, a bracia zostali powitani radosnym okrzykiem ze strony przyjaciół Yoh, uczniów Hao i Radę Szamańską. Za nimi wszystko było udekorowane. Morti trzymał w rękach blachę, na której stał tort. Asakurowie stali aż sparaliżowani ze wzruszenia.
-Otanjoubi Yoh, otanjoubi Hao!-usłyszeli. Po chwili obok nich pojawili się wszyscy zgromadzeni. Bliźniacy spojrzeli na nich z wdzięcznością, nie spodziewali się tego, jednak Hao musiał jeszcze o coś zapytać swoich uczniów.
-Skąd wiedzieliście, że mam urodziny ?
-Yyy mistrzu no wiesz...-jąkała się trochę Marion.
-Nie, nie wiem-próbował odpowiedzieć twardym tonem Hao, jednak niezbyt mu to wyszło.
-Anna-sama nam powiedział-oznajmiła wesolutko Opacho. Wzrok Asakurów spoczął na blondynce, byli jej bardzo wdzięczni, jednak kiedy Hao chciał coś jeszcze powiedzieć, to Yoh sprzedał mu ładnego kuksańca w żebra. Po chwili jednak przytulił się do osłupiałego nadal długowłosego i szepnął "Wszystkiego najlepszego Nii-san i dziękuję za prezent-no i pobiegł oczywiście podziękować przyjaciołom, a wraz z tym do stołu z przekąskami. W końcu nie zawsze można się najść przy Annie, nie ? Za nim powłóczył się Hao.... Nadal nie rozumiał tego wszystkiego, ale teraz chciał zostać w tym pięknym śnie, który tak naprawdę był rzeczywistością, której on nigdy by się nie spodziewał....
***
Lepiej późno niż wcale, nie ? Chociaż trochę tak na przymus pisałam ze zmęczenia i braku weny, jednak ta powoli wraca ^^ Mam nadzieję, że jednak jakoś wyszło i przepraszam za błędy~
~*~
Jest 12.05 godzina szósta rano.... Wszystkich zadziwił dzwonek do drzwi o tak późnej porze. Kyoyama już chciała skrzyczeć jakiego szamana. "Poprosiła" słuchawkowego szamana by otworzył drzwi i zaprosił żartownisia na małą pogadankę z Anną, jednak jakie było jego zdziwienie kiedy przed drzwiami zobaczył tylko jakiś prezent i małą karteczkę z napisem "Otanjoubi Yoh-chan". Na twarzy chłopaka dało się zauważyć nie lada zdziwienie, a później jej miejsce zastąpił uśmiech. Wiedział, że miał urodziny, jednak nie chciał się za bardzo do tego przyznawać. Przyjaciele pewnie nie zapomną, a szkoda....
Od kiedy dowiedział się, że ma brata w jego sercu pojawiła się pustka i żal. Wszyscy oczekiwali od niego nienawiści do tego potwora zwanego "Hao Asakura", ale on mimo wszystko nie potrafił czuć do niego niechęci. Nawet go nie znał.... właśnie nie znał własnego brata bliźniaka. Od zawsze chciał mieć brata, a teraz gdy okazało się, że ma to ma go unicestwić ? Powstrzymać dla dobra świata? Chciałby z nim spędzić ten dzień, ale wiedział, że to nierealne...
Zamknął drzwi i wrócił do salonu z prezentem. Na niego czekała już narzeczona, ale kiedy zauważyła go w takim stanie uśmiechnęła się i podeszła do chłopaka przytulając się do niego delikatnie.
-Wszystkiego najlepszego-szepnęła uśmiechnięta.
~Ten dzień będzie naprawdę cudowny, już ja o to zadbam~pomyślała...
~*~
Kto by pomyślał, że za drzwiami na jakimś drzewie siedział sobie Hao przyglądając się tej uroczej scenie. Na jego twarzy też zawidniał delikatny uśmiech, ale był on mieszanką szczęścia jak i smutku. On też marzył o tym samym co jego brat, ale zdawał sobie tak samo jak Yoh sprawę, że to nierealne.... Zniknął w płomieniach, wracając tym samym do swojego obozu i namiotu.
~*~
-Yoh kotku rusz się, a nie zwalniasz tępo!-krzyknęła blondynka. Dochodziło południe, a Asakura wciąż zastanawiał się gdzie się wszyscy podziali. Nie widział swoich przyjaciół od rana, spotkał ich tylko na chwilę, ale ich trenerki od razu ich pogoniły do pracy, a Anna dała Faustowi i Mortiemu zadanie.
-Ale Anno-jęknął Yoh. Był już zmęczony, a pomyśleć, że dzień dopiero się zaczyna.
-Nie ma "ale" do roboty, albo dodam Ci jeszcze kilka okrążeń wokół Dobie!
I tak nasz młody Asakura wyruszył w swoją dzienną trasę...
Zupełnie przypadkowo wpadł na swoją "kopię". Myślał, że Hao zaraz jakoś to uprzejme skrytykuje, ale ten tylko lekko się uśmiechnął i spojrzał na niego z lekka zdziwionym i nieobecnym wzrokiem.
-A ty nie bawisz się z przyjaciółmi?-spytał nie za bardzo wiedząc co ma powiedzieć. Nie chciał się zdradzać ani okazywać emocji.
-Nie, nawet nie wiem gdzie są, a czemu pytasz ?-w sumie młodszy Asakura też nie wiedział jak odpowiedzieć ani jak podtrzymać kontakt.
-Yhym-mruknął w odpowiedzi Hao i chciał już odejść, kiedy usłyszał słowa, przez które zrobiło mu się cieplej na sercu.
-Otanjoubi Nii-san-jednak zanim wyszedł z osłupienia i zdążył coś odpowiedzieć to Yoh zniknął mu już z pola rażenia. O dziwo starszy z bliźniaków powlókł się do w kierunku knajpy Silvy. Napić się kawy nigdy nie zaszkodzi, nie ?
~*~
-Yoh nie uważasz, że Hao trochę dziwnie się zachowuje?-pytanie to zadał nie kto inny jak Amidamaru.
-Wiem, ale w sumie to...-nasz szaman niezbyt potrafił dokończyć tą wypowiedź.
-Nie przejmuj się Yoh-dono, wiem o co Ci chodzi-odparł z uśmiechem samuraj i dodał po chwili-Cieszmy się twoimi urodzinami.
-Ta...-mruknął pod nosem nasz rasta-man (dla mnie on nim jest =.=). No i znowu wpadł na kogoś, jednak tym razem był to Len. Tao jak zwykle opanowany, złapał za nargartek przyjaciela pomagając mu wstać i pociągnął w tylko sobie znanym kierunku.
-Hej Len gdzie idziemy?
-Zobaczysz-odparł tajemniczo chińczyk, nadal ciągnąć Asakurę.
~*~
Nasz władca ognia chciał jeść do lokalu, jednak kolejna przeciwność losu na niego czekała. Nie ma to jak karteczka z napisem "Zamknięte z powodu remontu". Chłopak przeklnął cicho pod nosem i już chciał odejść, kiedy pewna itako powstrzymała go przed tym. Jej wyraz twarzy nie ukazywał żadnych emocji.
Początkowo Hao zamrugał kilkakrotnie, nie wiedzą skąd się tu wzięła i po co go zatrzymała, jednak nadal był opanowany i czekał na odpowiedź z jej strony, jednak ta nie nastała.
Stali tak przez dziesięć minut, kiedy z nad horyzontu wyłoniły się zarysy dwóch sylwetek. Przybyszami okazali się Len Tao i brat bliźniak Hao-Yoh Asakura.
Nasi Asakurowie byli wyraźnie zdezorientowani zaistniałą sytuacją, jednak ciekawość zwyciężyła nade wszystko, a już szczególnie chcieli się dowiedzieć o co chodzi, kiedy Anna puściła porozumiewawczo fioletowłosemu oczko.
Zanim Hao i Yoh zdążyli zadać jakiekolwiek pytanie albo mruknąć cokolwiek, zostali wepchnięci do knajpy. Wszędzie było ciemno, a gdy Hao chciał to zmienić i wyjść, nagle zapaliły się światła, a bracia zostali powitani radosnym okrzykiem ze strony przyjaciół Yoh, uczniów Hao i Radę Szamańską. Za nimi wszystko było udekorowane. Morti trzymał w rękach blachę, na której stał tort. Asakurowie stali aż sparaliżowani ze wzruszenia.
-Otanjoubi Yoh, otanjoubi Hao!-usłyszeli. Po chwili obok nich pojawili się wszyscy zgromadzeni. Bliźniacy spojrzeli na nich z wdzięcznością, nie spodziewali się tego, jednak Hao musiał jeszcze o coś zapytać swoich uczniów.
-Skąd wiedzieliście, że mam urodziny ?
-Yyy mistrzu no wiesz...-jąkała się trochę Marion.
-Nie, nie wiem-próbował odpowiedzieć twardym tonem Hao, jednak niezbyt mu to wyszło.
-Anna-sama nam powiedział-oznajmiła wesolutko Opacho. Wzrok Asakurów spoczął na blondynce, byli jej bardzo wdzięczni, jednak kiedy Hao chciał coś jeszcze powiedzieć, to Yoh sprzedał mu ładnego kuksańca w żebra. Po chwili jednak przytulił się do osłupiałego nadal długowłosego i szepnął "Wszystkiego najlepszego Nii-san i dziękuję za prezent-no i pobiegł oczywiście podziękować przyjaciołom, a wraz z tym do stołu z przekąskami. W końcu nie zawsze można się najść przy Annie, nie ? Za nim powłóczył się Hao.... Nadal nie rozumiał tego wszystkiego, ale teraz chciał zostać w tym pięknym śnie, który tak naprawdę był rzeczywistością, której on nigdy by się nie spodziewał....
***
Lepiej późno niż wcale, nie ? Chociaż trochę tak na przymus pisałam ze zmęczenia i braku weny, jednak ta powoli wraca ^^ Mam nadzieję, że jednak jakoś wyszło i przepraszam za błędy~
piątek, 18 kwietnia 2014
Rozdział 6. Bo przeszłość tak bardzo boli....
Mam nadzieję, że one-shot wam się spodobał X_X Ten rozdział jest taki trochę niespodziewany i dziwny, również niepoukładany i jest pełno błędów pewnie, ale nie mam siły już poprawiać. Sorrka T.T
****
Długowłosy nie był specjalnie zaskoczony postępowaniem brata. Postanowił trochę się z nim "podrażnić" i z jego przyjaciółmi też. Ile radości mu to sprawiało.
-Oj braciszku, nie przesadzasz trochę-mruknął z rozbawieniem starszy Asakura, za co został obrzucony poirytowanym spojrzeniem.
-Nie mów tak do nie-warknął Yoh. Wszyscy się zdziwili jego zachowaniem. W sumie to było zrozumiałe. -Nie jesteśmy braćmi-dodał, spoglądając gniewnie na brata. Niespodziewanie na ramieniu krótkowłosego, spoczęła ręka jednego z jego przyjaciół, a dokładniej Lena. Zaskoczony szatyn obrócił się w jego stronę, gdzie spotkał się z porozumiewawczym spojrzeniem, Tao.
Słuchawkowy szaman złagodniał. Jeszcze raz obrzucił spojrzeniem brata. Tym razem było ono znacznie łagodniejsze, a może wręcz przyjacielskie?
Hao też to dostrzegł, jednak z myśli Yoh nie można było jasno wyczytać co jest tego skutkiem.
-Niestety jesteśmy braćmi i jakoś musimy z tym żyć-zaśmiał się długowłosy.
-Niestety, chociaż nadal nie wiem jakim cudem, skoro ty jedyne co robisz to zabijasz ludzi z satysfakcją-stwierdził młodszy z nich. Reszta przyglądała się tylko Asakurom z niecierpliwością, wyczekując jak to się potoczy.
-Równie dobrze Ciebie można nazwać jakąś genetyczną pomyłką. Gdybyś był tak miły się nie urodzić, to teraz byłoby mi łatwiej wygrać ten turniej i nie patyczkować się z Tobą-warknął władca Ognia.
-Ach tak ? Więc ty mógłbyś nie zabijać innych, ale nie przepraszam masz jak już wcześniej wspomniałem dziwką satysfakcję z tego-odburnkął Yoh. No i znowu mierzyli się przed dłuższą chwilę. Jednak coś tu było nie tak. To nie była tylko nienawiść, to był jednocześnie żal i coś głębszego. Coś przeciwnego do nienawiści, tylko co ?
-Potrafisz tylko oceniać jak reszta tych nic nieznaczących ludzi ? Jakie to żałosne-westchnął właściciel Ducha Ognia, wprawiając brata w nijakie zakłopotanie i jednocześnie zdumienie.
-Mówię tylko to co widzę-oznajmił krótkowłosy, dalej dyskutując i tym samym zatrzymując Hao, który zamierzał opuścić lokal w trybie tzw. pilnym czy jak ktoś woli natychmiastowym.
-Czyli tak naprawdę jesteś ślepy-mruknął półszeptem starszy Asakura, nadal stojąc tam gdzie był.
-Mógłbym to samo powiedzieć o tobie-burknął młodszy z bliźniaków. Kilka przyjaciół Asakury chciało się wtrącić, ale kiedy zostali obdarzeni morderczym wzrokiem Anny pod tytułem "Tylko się wtrąćcie, a zginiecie", więc większość wolała nie ryzykować swojego życia, bo po co w tak młodym wieku i to jeszcze przed zakończeniem turnieju, dokonać swojego marnego żywota ?
Więc jak widać nikt wolał nie ryzykować, jednak każdy był zdziwiony jej postawą.
-Czemu ona nie chce by to się skończyło?-takie myśli zakrzątały główkę naszym szamanom, Mortiemu i dziewczyną. Kyoyama wiedziała o tym, jednak nic nie wskazywało na to, żeby jakoś się tym przejęła i dalej obserwowała tą drobną wymianę zdań, między bliźniakami.
-To jesteś w takim razie głupcem.
-Nie Hao, to ty jesteś głupi! Potrafisz tylko żyć nienawiścią do innych! Myślisz tylko o sobie!
-Tylko tobie się tak wydaje, wiesz....
-Popleczników też na siłę zbierałeś ? Wiesz wątpię by ktokolwiek normalny chciał się bawić w drugiego Hitlera, ale teraz na miarę całego świata-tym zdaniem Yoh mimo wszystko dobił swojego braciszka.
Miał ewidentnie rację, porównując go do jakiegoś słabego i bezwzględnego człowieka, ale ? No właśnie to "ale".... Ludzie go skrzywdzili ! Krzywdą innych, krzywdzą naturę, powinni zostać za to ukarani ! Dlaczego on miał być tylko tym złym, skoro jemu też zrobiono krzywdę ?!
-Nic nie wiesz, a jak zwykle się wypowiadasz-warknął wyprowadzony już z równowagi długowłosy szaman.
-Wiesz co...?-już Yoh chciał dokończyć, jednak niespodziewanie obraz pociemniał mu przed oczami. Przez ułamek sekundy widział swoją przeszłość porównaną do przeszłości swojego brata. Chodź nie do końca był pewny czy jest to prawda, to jednak to było zbyt realne.
Wybudzony po chwili z transu, sam wyszedł bez słowa z knajpy, zostawiając osłupiałych szamanów, z wyjątkiem jednej osoby, która doświadczyła czegoś podobnego....
Nasz Hao też posmutniał, mimo iż to nie było specjalnie widoczne, to jego przeszłość go tak cholernie bolała...
Tego słuchałam pisząc ten one-shot X_X Dziwne :
****
Długowłosy nie był specjalnie zaskoczony postępowaniem brata. Postanowił trochę się z nim "podrażnić" i z jego przyjaciółmi też. Ile radości mu to sprawiało.
-Oj braciszku, nie przesadzasz trochę-mruknął z rozbawieniem starszy Asakura, za co został obrzucony poirytowanym spojrzeniem.
-Nie mów tak do nie-warknął Yoh. Wszyscy się zdziwili jego zachowaniem. W sumie to było zrozumiałe. -Nie jesteśmy braćmi-dodał, spoglądając gniewnie na brata. Niespodziewanie na ramieniu krótkowłosego, spoczęła ręka jednego z jego przyjaciół, a dokładniej Lena. Zaskoczony szatyn obrócił się w jego stronę, gdzie spotkał się z porozumiewawczym spojrzeniem, Tao.
Słuchawkowy szaman złagodniał. Jeszcze raz obrzucił spojrzeniem brata. Tym razem było ono znacznie łagodniejsze, a może wręcz przyjacielskie?
Hao też to dostrzegł, jednak z myśli Yoh nie można było jasno wyczytać co jest tego skutkiem.
-Niestety jesteśmy braćmi i jakoś musimy z tym żyć-zaśmiał się długowłosy.
-Niestety, chociaż nadal nie wiem jakim cudem, skoro ty jedyne co robisz to zabijasz ludzi z satysfakcją-stwierdził młodszy z nich. Reszta przyglądała się tylko Asakurom z niecierpliwością, wyczekując jak to się potoczy.
-Równie dobrze Ciebie można nazwać jakąś genetyczną pomyłką. Gdybyś był tak miły się nie urodzić, to teraz byłoby mi łatwiej wygrać ten turniej i nie patyczkować się z Tobą-warknął władca Ognia.
-Ach tak ? Więc ty mógłbyś nie zabijać innych, ale nie przepraszam masz jak już wcześniej wspomniałem dziwką satysfakcję z tego-odburnkął Yoh. No i znowu mierzyli się przed dłuższą chwilę. Jednak coś tu było nie tak. To nie była tylko nienawiść, to był jednocześnie żal i coś głębszego. Coś przeciwnego do nienawiści, tylko co ?
-Potrafisz tylko oceniać jak reszta tych nic nieznaczących ludzi ? Jakie to żałosne-westchnął właściciel Ducha Ognia, wprawiając brata w nijakie zakłopotanie i jednocześnie zdumienie.
-Mówię tylko to co widzę-oznajmił krótkowłosy, dalej dyskutując i tym samym zatrzymując Hao, który zamierzał opuścić lokal w trybie tzw. pilnym czy jak ktoś woli natychmiastowym.
-Czyli tak naprawdę jesteś ślepy-mruknął półszeptem starszy Asakura, nadal stojąc tam gdzie był.
-Mógłbym to samo powiedzieć o tobie-burknął młodszy z bliźniaków. Kilka przyjaciół Asakury chciało się wtrącić, ale kiedy zostali obdarzeni morderczym wzrokiem Anny pod tytułem "Tylko się wtrąćcie, a zginiecie", więc większość wolała nie ryzykować swojego życia, bo po co w tak młodym wieku i to jeszcze przed zakończeniem turnieju, dokonać swojego marnego żywota ?
Więc jak widać nikt wolał nie ryzykować, jednak każdy był zdziwiony jej postawą.
-Czemu ona nie chce by to się skończyło?-takie myśli zakrzątały główkę naszym szamanom, Mortiemu i dziewczyną. Kyoyama wiedziała o tym, jednak nic nie wskazywało na to, żeby jakoś się tym przejęła i dalej obserwowała tą drobną wymianę zdań, między bliźniakami.
-To jesteś w takim razie głupcem.
-Nie Hao, to ty jesteś głupi! Potrafisz tylko żyć nienawiścią do innych! Myślisz tylko o sobie!
-Tylko tobie się tak wydaje, wiesz....
-Popleczników też na siłę zbierałeś ? Wiesz wątpię by ktokolwiek normalny chciał się bawić w drugiego Hitlera, ale teraz na miarę całego świata-tym zdaniem Yoh mimo wszystko dobił swojego braciszka.
Miał ewidentnie rację, porównując go do jakiegoś słabego i bezwzględnego człowieka, ale ? No właśnie to "ale".... Ludzie go skrzywdzili ! Krzywdą innych, krzywdzą naturę, powinni zostać za to ukarani ! Dlaczego on miał być tylko tym złym, skoro jemu też zrobiono krzywdę ?!
-Nic nie wiesz, a jak zwykle się wypowiadasz-warknął wyprowadzony już z równowagi długowłosy szaman.
-Wiesz co...?-już Yoh chciał dokończyć, jednak niespodziewanie obraz pociemniał mu przed oczami. Przez ułamek sekundy widział swoją przeszłość porównaną do przeszłości swojego brata. Chodź nie do końca był pewny czy jest to prawda, to jednak to było zbyt realne.
Wybudzony po chwili z transu, sam wyszedł bez słowa z knajpy, zostawiając osłupiałych szamanów, z wyjątkiem jednej osoby, która doświadczyła czegoś podobnego....
Nasz Hao też posmutniał, mimo iż to nie było specjalnie widoczne, to jego przeszłość go tak cholernie bolała...
Tego słuchałam pisząc ten one-shot X_X Dziwne :
środa, 16 kwietnia 2014
Asakura- Shinitagari
Zanim przejdę do notki, chciałam powiadomić, że pojawi on się na dwóch moich innych blogach i dziękuję za pozytywne komentarze względem rozdziału, po prostu pracuję na błędami i spotkaniem braci xD Jednak one-shot jest bardzo Asakurzasty :_:
W one-shocie zmienię bardzo zachowanie Yoh~!
PS: Przepraszam za błędy, ale bardzo chciałam to napisać, a jest jak zwykle późno i jeszcze wróciłam ze szpitala, znowu -.-
****
Młody brązowowłosy chłopak siedział sobie w sobotnie, bezchmurne popołudnie bardzo "wesoły" na pozór i opierał się jak zwykle o pobliski murek. Obok niego pojawił się jego kochany brat. Ostatnio Hao zaczął się "żalić" krótkowłosemu, chociaż to niebyt odpowiednie słowo. Raczej po prostu wyładowywał się na bracie słownie...
Yoh jak zwykle ulegał swojemu lenistwu, no cóż taka już jego natura, ale w sumie nie ma się co dziwić. Martwił się o swojego bliźniaka, ale powoli miał już dosyć takiej napiętej atmosfery między nim i bratem, a zresztą jego przyjaciele np. Horohoro i Ren też dziwnie się zachowywali... Ciągle znużeni i smutni.
Młodszy Asakura nie czuł się z tym dobrze, ale mimo wszystko widząc brata pomachał mu "radośnie".
-Znowu rozmyślasz, zamiast o tym mówić?-spytał Yoh kładąc rękę na ramieniu starszego Asakury, przez co został obrzucony zirytowanym spojrzeniem długowłosego.
~Nie ty jedyny udajesz depresję~pomyślał jego brat. Nie do końca zdawał sobie sprawę, że Haoś słyszy te myśli. Nasz władca ognia, odszedł zostawiając braciszka samego. Myśli Yoh w jakimś stopniu go dotknęły.
Krótkowłosy westchnął tylko cicho, z żalem w głosie:
-Udawanie miłego i ciągła pomoc, mam tego zwyczajnie dość-mimo iż mówił cichym głosem, to miał ochotę to wykrzyczeć.
Przypomniał sobie krzywdy jakie robili sobie jego najbliższe osoby, kiedy mówiły mu, że chcą umrzeć i nie mają po co żyć... Słuchawkowy szaman pomyślał tylko łapiąc się za głowę z akcie desperacji:
~Pragniecie umrzeć ? Proszę bardzo ! Co myślicie, że kogoś to obchodzi ?! I tak jak już kiedyś powiedzieliście, nikt nawet ja oczywiście nie zwróci na to uwagi... Pragniecie umrzeć? Bardzo dobrze! Mam dość waszego ciągłego gadania, po prostu znikajcie...~ takie myśli zakrzątały mu głowę. Może i wydawały się egoistyczne na pierwszy rzut oka, ale nie należy zbyt pochopnie oceniać nikogo, prawda ?
Wszystko przecież ma drugą stronę medalu....
*****
Dwóch braci kłócących się między sobą, chyba nie ma nic gorszego, szczególnie gdy łączy ich specyficzna więź...
-W ogóle mnie nie rozumiesz , Yoh!-warknął długowłosy łapiąc brata za skrawek koszuli, a dokładniej kołnierzyk.
-Rozumiem-westchnął krótkowłosy, starając się złagodzić ton, chodź emocje prawie brały nad nim górę, ale jednak zawsze PRAWIE robi różnicę .
~Czemu tak mówisz, Nii-san ? To przecież ty nic o mnie nie wiesz....~pomyślał smutno słuchawkowy szaman, spoglądając uważnie na rozwścieczoną twarz Hao. Mierzyli się nawzajem spojrzeniami.
~Mówisz zawsze- "Zostaw mnie samego", jak Ren. Mówisz to kiedy tak naprawdę potrzebujesz mojego towarzystwa. Nie ważne ile narzekasz na swój los , to jednak nie jest do końca mój problem, skoro nie dajesz sobie pomóc. Krzycz, bądź agresywny. Zrób sobie krzywdę jak Horohoro, udawaj, że jesteś "zimny "jak Ren- To wszystko na pokaz !~
-Yoh, ranisz-warknął znowu nasz Ognisty szaman. Jego spojrzenie było nieznacznie łagodniejsze, ponieważ złość powoli zastępował smutek i rozczarowanie, poglądami bliźniaka.
-Ty też ranisz , Nii-san ! Ciągle tylko mówisz, że lepiej jakbyś jednak umarł, a to nieprawda !!!! Jeśli tak pragniesz umrzeć, to umieraj ! Proszę bardzo i tak nikt nie zauważy twojego braku!-wykrzyczał młodszy Asakura. W jego oczach były łzy, jednak chłopak dzielnie je powstrzymywał. Hao wyraźnie osłupiał na takie stwierdzenia.
Do naszych braciszków podeszło dwóch zainteresowanych, a dokładniej: Ren i Horohoro, we własnej osobie. Obydwoje byli zdziwieni zachowaniem Asakurów, więc postanowili się więcej dowiedzieć i w razie czego pomóc.
Między nimi panowała przeraźliwa cisza. Żaden z braci nie chciał pierwszy zaczynać rozmowy, a dwóch interesantów nie za bardzo wiedziało o co chodzi, więc też milczeli.
Krótkowłosy nie wytrzymywał napięcia. Jego ręce były uformowane w pięści. Po chwili podniósł na nich wszystkich wzrok, obrzucając ich zezłoszczonym spojrzeniem.
-Skoro pragniecie umrzeć, to umierajcie !!! Dlaczego tu ciągle jesteście ? Chcecie w końcu żyć czy umierać ? Dlaczego ?! Umierajcie sobie i zostawcie mnie i innych samym sobie, proszę bardzo ! Rozumiem, że wam trudno! Rozumiem, że trudno Ci Hao się dostosować do normalnego życia wśród ludzi, że Tobie Ren trudno się pogodzić z rodziną i to samo Horohoro, ale to nie koniec świata, ale skoro chcecie to sobie umierajcie, jednak jeśli jest nadzieja... to ? To wykrzyczcie się i ? I żyjcie z całych sił, bo tak naprawdę żaden z was nie chce umierać i żyć smutku. Cieszmy się życiem i sobą!-po tych słowach, zdenerwowany szaman zawsze wyluzowany, odwrócił się napięcie i chciał odejść w swoją stronę, kiedy nagle jego przyjaciele i jego brat rzucili się na niego, by go uścisnąć, za uświadomienie im czegoś ważnego.
Tego, że życie jest jedno i zawsze można wszystko naprawić by się nim cieszyć....
-Dziękuje Ni-chan-szepnął Hao, tak cicho, że tylko Yoh go usłyszał. Obydwoje ucisnęli się jeszcze mocniej, będąc szczęśliwi, że jednak mogą na sobie polegać. Los lubi wystawiać czasem ludzi na próby, by ich wzmocnić. Tak jak miłość musi być wystawiona na próbę wraz z ludźmi by się zjednoczyli.
W one-shocie zmienię bardzo zachowanie Yoh~!
PS: Przepraszam za błędy, ale bardzo chciałam to napisać, a jest jak zwykle późno i jeszcze wróciłam ze szpitala, znowu -.-
****
Młody brązowowłosy chłopak siedział sobie w sobotnie, bezchmurne popołudnie bardzo "wesoły" na pozór i opierał się jak zwykle o pobliski murek. Obok niego pojawił się jego kochany brat. Ostatnio Hao zaczął się "żalić" krótkowłosemu, chociaż to niebyt odpowiednie słowo. Raczej po prostu wyładowywał się na bracie słownie...
Yoh jak zwykle ulegał swojemu lenistwu, no cóż taka już jego natura, ale w sumie nie ma się co dziwić. Martwił się o swojego bliźniaka, ale powoli miał już dosyć takiej napiętej atmosfery między nim i bratem, a zresztą jego przyjaciele np. Horohoro i Ren też dziwnie się zachowywali... Ciągle znużeni i smutni.
Młodszy Asakura nie czuł się z tym dobrze, ale mimo wszystko widząc brata pomachał mu "radośnie".
-Znowu rozmyślasz, zamiast o tym mówić?-spytał Yoh kładąc rękę na ramieniu starszego Asakury, przez co został obrzucony zirytowanym spojrzeniem długowłosego.
~Nie ty jedyny udajesz depresję~pomyślał jego brat. Nie do końca zdawał sobie sprawę, że Haoś słyszy te myśli. Nasz władca ognia, odszedł zostawiając braciszka samego. Myśli Yoh w jakimś stopniu go dotknęły.
Krótkowłosy westchnął tylko cicho, z żalem w głosie:
-Udawanie miłego i ciągła pomoc, mam tego zwyczajnie dość-mimo iż mówił cichym głosem, to miał ochotę to wykrzyczeć.
Przypomniał sobie krzywdy jakie robili sobie jego najbliższe osoby, kiedy mówiły mu, że chcą umrzeć i nie mają po co żyć... Słuchawkowy szaman pomyślał tylko łapiąc się za głowę z akcie desperacji:
~Pragniecie umrzeć ? Proszę bardzo ! Co myślicie, że kogoś to obchodzi ?! I tak jak już kiedyś powiedzieliście, nikt nawet ja oczywiście nie zwróci na to uwagi... Pragniecie umrzeć? Bardzo dobrze! Mam dość waszego ciągłego gadania, po prostu znikajcie...~ takie myśli zakrzątały mu głowę. Może i wydawały się egoistyczne na pierwszy rzut oka, ale nie należy zbyt pochopnie oceniać nikogo, prawda ?
Wszystko przecież ma drugą stronę medalu....
*****
Dwóch braci kłócących się między sobą, chyba nie ma nic gorszego, szczególnie gdy łączy ich specyficzna więź...
-W ogóle mnie nie rozumiesz , Yoh!-warknął długowłosy łapiąc brata za skrawek koszuli, a dokładniej kołnierzyk.
-Rozumiem-westchnął krótkowłosy, starając się złagodzić ton, chodź emocje prawie brały nad nim górę, ale jednak zawsze PRAWIE robi różnicę .
~Czemu tak mówisz, Nii-san ? To przecież ty nic o mnie nie wiesz....~pomyślał smutno słuchawkowy szaman, spoglądając uważnie na rozwścieczoną twarz Hao. Mierzyli się nawzajem spojrzeniami.
~Mówisz zawsze- "Zostaw mnie samego", jak Ren. Mówisz to kiedy tak naprawdę potrzebujesz mojego towarzystwa. Nie ważne ile narzekasz na swój los , to jednak nie jest do końca mój problem, skoro nie dajesz sobie pomóc. Krzycz, bądź agresywny. Zrób sobie krzywdę jak Horohoro, udawaj, że jesteś "zimny "jak Ren- To wszystko na pokaz !~
-Yoh, ranisz-warknął znowu nasz Ognisty szaman. Jego spojrzenie było nieznacznie łagodniejsze, ponieważ złość powoli zastępował smutek i rozczarowanie, poglądami bliźniaka.
-Ty też ranisz , Nii-san ! Ciągle tylko mówisz, że lepiej jakbyś jednak umarł, a to nieprawda !!!! Jeśli tak pragniesz umrzeć, to umieraj ! Proszę bardzo i tak nikt nie zauważy twojego braku!-wykrzyczał młodszy Asakura. W jego oczach były łzy, jednak chłopak dzielnie je powstrzymywał. Hao wyraźnie osłupiał na takie stwierdzenia.
Do naszych braciszków podeszło dwóch zainteresowanych, a dokładniej: Ren i Horohoro, we własnej osobie. Obydwoje byli zdziwieni zachowaniem Asakurów, więc postanowili się więcej dowiedzieć i w razie czego pomóc.
Między nimi panowała przeraźliwa cisza. Żaden z braci nie chciał pierwszy zaczynać rozmowy, a dwóch interesantów nie za bardzo wiedziało o co chodzi, więc też milczeli.
Krótkowłosy nie wytrzymywał napięcia. Jego ręce były uformowane w pięści. Po chwili podniósł na nich wszystkich wzrok, obrzucając ich zezłoszczonym spojrzeniem.
-Skoro pragniecie umrzeć, to umierajcie !!! Dlaczego tu ciągle jesteście ? Chcecie w końcu żyć czy umierać ? Dlaczego ?! Umierajcie sobie i zostawcie mnie i innych samym sobie, proszę bardzo ! Rozumiem, że wam trudno! Rozumiem, że trudno Ci Hao się dostosować do normalnego życia wśród ludzi, że Tobie Ren trudno się pogodzić z rodziną i to samo Horohoro, ale to nie koniec świata, ale skoro chcecie to sobie umierajcie, jednak jeśli jest nadzieja... to ? To wykrzyczcie się i ? I żyjcie z całych sił, bo tak naprawdę żaden z was nie chce umierać i żyć smutku. Cieszmy się życiem i sobą!-po tych słowach, zdenerwowany szaman zawsze wyluzowany, odwrócił się napięcie i chciał odejść w swoją stronę, kiedy nagle jego przyjaciele i jego brat rzucili się na niego, by go uścisnąć, za uświadomienie im czegoś ważnego.
Tego, że życie jest jedno i zawsze można wszystko naprawić by się nim cieszyć....
-Dziękuje Ni-chan-szepnął Hao, tak cicho, że tylko Yoh go usłyszał. Obydwoje ucisnęli się jeszcze mocniej, będąc szczęśliwi, że jednak mogą na sobie polegać. Los lubi wystawiać czasem ludzi na próby, by ich wzmocnić. Tak jak miłość musi być wystawiona na próbę wraz z ludźmi by się zjednoczyli.
wtorek, 15 kwietnia 2014
Pytanie?
Mam takie malutkie pytanko ? .____.
Czy ktoś jeszcze chcę bym tutaj pisała? Czy jest ktoś kto nie zapomniał o tym blogu ? .-.
Chciałam po prostu wiedzieć, czy warto kończyć następny rozdział, czy może lepiej nie...?
Hao: Usuń bloga!
Yoh: *podchodzi do brata i uderza go w tył głowy*
Hao: Za co to ? *rzuca uśmiechniętemu braciszkowi pełne poirytowania spojrzenie*
Yoh: Za miłość i ojczyznę ^^
Ech.... no i mam pisać czy nie ?
Czy ktoś jeszcze chcę bym tutaj pisała? Czy jest ktoś kto nie zapomniał o tym blogu ? .-.
Chciałam po prostu wiedzieć, czy warto kończyć następny rozdział, czy może lepiej nie...?
Hao: Usuń bloga!
Yoh: *podchodzi do brata i uderza go w tył głowy*
Hao: Za co to ? *rzuca uśmiechniętemu braciszkowi pełne poirytowania spojrzenie*
Yoh: Za miłość i ojczyznę ^^
Ech.... no i mam pisać czy nie ?
piątek, 4 kwietnia 2014
Blind Astronaut (Ślepy Astronauta) AnnaxYoh
~*~
Para dwojga dzieci często chodziła na wzgórze by obserwować gwiazdy. Niestety dziewczynka okazała się niewidoma i nie mogła ekscytować się pięknem gwiazd, do czasu...
~Yoh~ (Nieokreślony czas akcji)
-Ślepa dziewczyna tak już się urodziła, więc nie zna światła. Zawsze zawieszała głowę w samotności. Pewnego dnia chciałaby zobaczyć światło. To prawie niczym historia ze snu. Urodziłem się na szczęście widomy i taki już jestem, jednak nie znam ciemności tak jak ona. Mam ochotę jej pomóc, jak tylko mogę by ujrzała światło. Zawsze uśmiecham się do niej jasno, mimo iż ona tego nie widzi to czuje, pewnie sercem, bo odwzajemnia uśmiech. Daje mi to tyle radości w sercu...
-Zawsze chciałem jej pokazać światło, dochodzące z gwiazd. Braliśmy się za ręcę i zaczynaliśmy biec. Ciąglę powtarzałem jej "To naprawdę wyjątkowe miejsce, z niego ty też zobaczysz". Na wzgórzu wolnym od ciemności pokazywałem jej piękne światło, bijące od gwiazd, wskazywałem palcem na niebo i co dziwne... mimo iż ona tego nie widziała, spoglądała w górę z uśmiechem.
-Dla niej rozgwieżdżone niebo jest tylko snem. Ono tak jasno świeci, ale ty niestety tego nie widzisz ?-odwróciłem głowę zaskoczony w jej stronę i ujrzałem widok przez, który chciałem płakać ze szczęścia.
Ona go nie zna, ale patrzy w górę z uśmiechem ciesząc się. Po moich policzkach spływa "światło" szczęścia i nadziei. Mimo iż ona nie widzi nawet tego.
~*~
Ślepa dziewczyna, nieznającego świata napełnionego barwami, zawsze jakoś uśmiecha się jasno do chłopca o brązowych włosach. Twierdzi, że niewidzenie jej nie przeszkadza. Mówi zupełnie szczerze i uśmiecha się do szatyna. Chłopiec nie zna jej świata bez barw. W jednej chwili przestał się uśmiechać i obiecał sobie, że pokaże Annie ten kolorowy świat, napełniony światłem. W tej historii ogarnia go desperacja, z której wyrywa go ona.
~Yoh~
-Jeśli tam dojdziemy , na pewno zauważysz światło!-twierdziłem, pewny swoich słów. Nie mogło być inaczej.
Pokazywałem jej palcem niebo rozpuszczone w ciemności. Mimo iż ona tego nawet nie widzi, to się uśmiecha i patrzy w górę.
Ono tak jasno błyszczy, ale my i tak go nie dosięgniemy, a szkoda..... jest to smutne, że ona go nie widzi i nie może cieszyć się jego pięknem, jak ja.
Chciałem razem z nią dosięgnąć tego światła, ale z jakiegoś powodu zapomniałem, że po naszych policzkach spływa największe "światło" szczęścia, mieszkające w sercach....
Niestety przez to i ja przestałem widzieć światło...
I ja też straciłem wzrok na świat, mówiąc uparcie :
-Ty nigdy świata nie widziałaś, więc nie masz się co smucić-ale ona.. ona na nowo pokazała mi świat. Złapała za rękę i rozkazała.
-Yoh, spójrz w niebo tak jak mi kazałeś-zrobiłem co chciała i dostrzegłem, największe światło na świcie- Miłość.... do ukochanej dziewczyny, która mnie uratowała od ciemności.
~*~
Kolejny dzień, nasza para przesiadywała na wzgórzu, obserwując gwiazdy. Trzymali się za ręcę, jednak stało się coś nieoczekiwanego.
-Yoh, gwiazdy tak pięknie świecą, rozświetlając niebo. Dziękuję-szepnęła szatynowi na ucho, opierając się o jego ramię i zasnęła. Chłopak nie mógł usłyszeć w to co słyszy. Po jego policzkach spłynęły po raz kolejny łzy szczęścia.
Pocałował Annę w czoło, na dobranoc, a sam spojrzał w to piękne światło...
****
Przepraszam miał być rozdział, ale się rozkręcam na tym blogu i na razie one-shot z błędami Q_Q
A tekst jest wzorowany na piosence :
Para dwojga dzieci często chodziła na wzgórze by obserwować gwiazdy. Niestety dziewczynka okazała się niewidoma i nie mogła ekscytować się pięknem gwiazd, do czasu...
~Yoh~ (Nieokreślony czas akcji)
-Ślepa dziewczyna tak już się urodziła, więc nie zna światła. Zawsze zawieszała głowę w samotności. Pewnego dnia chciałaby zobaczyć światło. To prawie niczym historia ze snu. Urodziłem się na szczęście widomy i taki już jestem, jednak nie znam ciemności tak jak ona. Mam ochotę jej pomóc, jak tylko mogę by ujrzała światło. Zawsze uśmiecham się do niej jasno, mimo iż ona tego nie widzi to czuje, pewnie sercem, bo odwzajemnia uśmiech. Daje mi to tyle radości w sercu...
-Zawsze chciałem jej pokazać światło, dochodzące z gwiazd. Braliśmy się za ręcę i zaczynaliśmy biec. Ciąglę powtarzałem jej "To naprawdę wyjątkowe miejsce, z niego ty też zobaczysz". Na wzgórzu wolnym od ciemności pokazywałem jej piękne światło, bijące od gwiazd, wskazywałem palcem na niebo i co dziwne... mimo iż ona tego nie widziała, spoglądała w górę z uśmiechem.
-Dla niej rozgwieżdżone niebo jest tylko snem. Ono tak jasno świeci, ale ty niestety tego nie widzisz ?-odwróciłem głowę zaskoczony w jej stronę i ujrzałem widok przez, który chciałem płakać ze szczęścia.
Ona go nie zna, ale patrzy w górę z uśmiechem ciesząc się. Po moich policzkach spływa "światło" szczęścia i nadziei. Mimo iż ona nie widzi nawet tego.
~*~
Ślepa dziewczyna, nieznającego świata napełnionego barwami, zawsze jakoś uśmiecha się jasno do chłopca o brązowych włosach. Twierdzi, że niewidzenie jej nie przeszkadza. Mówi zupełnie szczerze i uśmiecha się do szatyna. Chłopiec nie zna jej świata bez barw. W jednej chwili przestał się uśmiechać i obiecał sobie, że pokaże Annie ten kolorowy świat, napełniony światłem. W tej historii ogarnia go desperacja, z której wyrywa go ona.
~Yoh~
-Jeśli tam dojdziemy , na pewno zauważysz światło!-twierdziłem, pewny swoich słów. Nie mogło być inaczej.
Pokazywałem jej palcem niebo rozpuszczone w ciemności. Mimo iż ona tego nawet nie widzi, to się uśmiecha i patrzy w górę.
Ono tak jasno błyszczy, ale my i tak go nie dosięgniemy, a szkoda..... jest to smutne, że ona go nie widzi i nie może cieszyć się jego pięknem, jak ja.
Chciałem razem z nią dosięgnąć tego światła, ale z jakiegoś powodu zapomniałem, że po naszych policzkach spływa największe "światło" szczęścia, mieszkające w sercach....
Niestety przez to i ja przestałem widzieć światło...
I ja też straciłem wzrok na świat, mówiąc uparcie :
-Ty nigdy świata nie widziałaś, więc nie masz się co smucić-ale ona.. ona na nowo pokazała mi świat. Złapała za rękę i rozkazała.
-Yoh, spójrz w niebo tak jak mi kazałeś-zrobiłem co chciała i dostrzegłem, największe światło na świcie- Miłość.... do ukochanej dziewczyny, która mnie uratowała od ciemności.
~*~
Kolejny dzień, nasza para przesiadywała na wzgórzu, obserwując gwiazdy. Trzymali się za ręcę, jednak stało się coś nieoczekiwanego.
-Yoh, gwiazdy tak pięknie świecą, rozświetlając niebo. Dziękuję-szepnęła szatynowi na ucho, opierając się o jego ramię i zasnęła. Chłopak nie mógł usłyszeć w to co słyszy. Po jego policzkach spłynęły po raz kolejny łzy szczęścia.
Pocałował Annę w czoło, na dobranoc, a sam spojrzał w to piękne światło...
****
Przepraszam miał być rozdział, ale się rozkręcam na tym blogu i na razie one-shot z błędami Q_Q
A tekst jest wzorowany na piosence :
【Natsushiro Taka'aki】 Blind Astronaut 【polskie napisy】
Subskrybuj:
Posty (Atom)