No więc chciałam poruszyć dwie sprawy :
Pierwsza- Rozdziału przez najbliższy czas tutaj nie będzie, bo nie mam weny ani humoru. Na razie jestem w żałobie i nie chcę tu pisać, nie mam ochoty przy tym płakać :)
Druga- Postaram się niedługo ogarnąć i blog pewnie będzie zawieszony przez czas- około 2 tygodni, może trochę więcej, albo nie :)
To wszystko
piątek, 28 marca 2014
poniedziałek, 24 marca 2014
Rozdział 5. Ciągłe niedospanie, to koszmar/ Czego i czemu Król Duchów się boi ?
Na początek, chciałam podziękować za wszystkie komentarze, uwagi i pochwały Naprawdę są dla mnie bardzo cenne.
Postaram się odpowiedzieć, na kilka pytań, ale niestety odpowiedzi będą w dalszej części bloga... Gomen, ale to już siły wyższe.
Jednak, na niektóre mogę opowiedzieć w tym i następnym rozdziale, ok ?
No i z wielką przyjemnością, chcę was zaprosić na nowego bloga o Asakurach i reszcie bohaterach SK, na podstawie mangi :
http://czarny-kruk-sk.blogspot.com/
Dziękuje i zapraszam do czytania, chodź ten rozdział jest dziwny i w pośpiechu, za co przepraszam :
***
-Gdzie byłaś ?-spytał Silva, zakapturzonej postaci. Ów osoba, odwróciła się w jego stronę, zdejmując kaptur. Miała długie czarno-złote włosy i niebiesko-brązowe oczy. Spojrzała na bruneta, nieśmiało i uśmiechnęła się lekko.
-Wiesz gdzie byłam-odpowiedziała cicho, spoglądając na Goldve. Staruszka zaś przyglądała się czemuś z zainteresowaniem. Patrzyła na spory ekran z monitoringiem na Dobie, obserwując dokładnie pewne grupy szamanów.
-Król Duchów wyraźnie się denerwuje-mruknęła cicho staruszka.-Silva idź już-nakazała. Była bardzo poważna, co nie tyle martwiło Indianina, lecz intrygowało i niepokoiło. Jednak wykonał polecenie, bezsensu byłoby się teraz wykłócać.
-Jakieś wieści ?
-Może-mruknęła cicho, podtrzymując tym napięcie. Wiedziała, że musi dochować tajemnicy.
-To ważna sprawa, a my nadal nie wiemy czego obawia się Wielki Duch!
-Jednego z najpotężniejszych klanów szamańskich, a raczej dwóch potomków z tego klanu-odpowiedziała dziewczyna, patrząc teraz z zainteresowaniem na ekran. Powinna już dawno iść pracować, a nie się obija.
To prawda, ta sprawa jest bardzo poważna i nie powinno się jej olewać, ale jeśli zostaną w to wtajemniczone nieodpowiednie osoby, to wszyscy będą zagrożeni.
-Asakurowie ?-spytała z niedowierzaniem Goldva, a dziewczyna kiwnęła głową potwierdzająco. No kto by się spodziewał, że to o Asakurów chodzi, no przecież nikt... -,-"
-A jak myślisz ?-odpowiedziała pytaniem na pytanie. Dzisiaj czuła się znacznie pewniej niż normalnie, to pewnie przez determinację.
-Ja rozumiem, że chodzi o Hao, prawda ?
-Nie tylko o niego.
-To o kogo, jeszcze ?
-O jego brata też.
-A co Yoh ma z tym wspólnego?
-Wiele-warknęła niebieskooka, zakładając na głowę kaptur.-Król Duchów się obawia ich decyzji.-oznajmiła i wyszła, zostawiając kobietę, samą ze sobą.
~Ciekawe co oni, teraz robią i gdzie są? Muszę szybko powiadomić Wielkiego Ducha, o jakiś postępach w ich sprawie~pomyślała.
*****
Pewien "tysiącletni" szaman przechadzał się wraz z Opacho, po Dobie.
Za nim wlokli się jego poplecznicy, czy jak kto woli uczniowie.
Okoliczni szamani, którzy się napatoczyli, oczywiście uciekali w popłochu, daleko gdzie pieprz rośnie.
Cóż to była normalna reakcja, na widok Asakury, więc jakoś niespecjalnie się tym przejmował, a nawet można by rzecz, że nie kontaktował ze światem, więc nawet nie wiedział za bardzo co się dookoła niego dzieje.
Weszli do baru Silvy i usiedli przy jakimś wolnym stoliku. Do nich podeszła, o dziwo jakaś blondynka, by przyjąć zamówienie.
Dla innych była to zwykła szamanka, jednak Duch Ognia wyczuł, że coś z nią nie tak, jednak nie zamierzał nikogo martwić na zapas i nawet nie łaska powiadomić o tym Asakury. =.=
Przy stoliku obok, dało się usłyszeć jedynie jakieś wrzaski i śmiechy. Już wiadomo, kto tam siedział-oczywiście Yoh wraz z przyjaciółmi.
Choco wraz z Treyem, założył się, że opowie jakiś dowcip Hao i go zdenerwuje.
Len uznał, że są idiotami, więc niedoszły komik i lodowy szaman, musieli mu oczywiście udowodnić, że jest inaczej.
Czarnoskóry, podkradł się do starszego Asakury. Reakcja długowłosego, była dosyć opóźniona i początkowo, nawet nie zwrócił uwagi na niedoszłego żartownisia, jednak po chwili na jego twarzy zawidniał grymas złości.
-Spróbuj coś powiedzieć, a zginiesz-warknął szatyn, a Choco krzyknął przeraźliwie, na co wszyscy zwrócili uwagę.
Okazało się, że nasz starszy Asakura wypróbował na nim jakąś sztuczkę i dość boleśnie, poparzył ręce, murzynowi.
Do chłopaka, dobiegła kelnerka z lodem, a wraz z nią przyjaciele szamana.
-Yoh, nie uważasz, że Hao ostatnio dziwnie się zachowuje ?-szepnął Tao, do przyjaciela, a krótkowłosy zwrócił na niego zdziwione spojrzenie.
-No, może trochę, ale co z tego?-odpowiedział, pytaniem na pytanie i spojrzał ulotnie na brata, z wyraźną złością, a na twarzy starszego Asakury, zawidniał lekki uśmiech.
-Jednak nie, zachowuje się nadal jak pajac-warknął Yoh, niby do przyjaciela, ale Hao wraz ze swoimi uczniami też go usłyszeli.
Za nim wlokli się jego poplecznicy, czy jak kto woli uczniowie.
Okoliczni szamani, którzy się napatoczyli, oczywiście uciekali w popłochu, daleko gdzie pieprz rośnie.
Cóż to była normalna reakcja, na widok Asakury, więc jakoś niespecjalnie się tym przejmował, a nawet można by rzecz, że nie kontaktował ze światem, więc nawet nie wiedział za bardzo co się dookoła niego dzieje.
Weszli do baru Silvy i usiedli przy jakimś wolnym stoliku. Do nich podeszła, o dziwo jakaś blondynka, by przyjąć zamówienie.
Dla innych była to zwykła szamanka, jednak Duch Ognia wyczuł, że coś z nią nie tak, jednak nie zamierzał nikogo martwić na zapas i nawet nie łaska powiadomić o tym Asakury. =.=
Przy stoliku obok, dało się usłyszeć jedynie jakieś wrzaski i śmiechy. Już wiadomo, kto tam siedział-oczywiście Yoh wraz z przyjaciółmi.
Choco wraz z Treyem, założył się, że opowie jakiś dowcip Hao i go zdenerwuje.
Len uznał, że są idiotami, więc niedoszły komik i lodowy szaman, musieli mu oczywiście udowodnić, że jest inaczej.
Czarnoskóry, podkradł się do starszego Asakury. Reakcja długowłosego, była dosyć opóźniona i początkowo, nawet nie zwrócił uwagi na niedoszłego żartownisia, jednak po chwili na jego twarzy zawidniał grymas złości.
-Spróbuj coś powiedzieć, a zginiesz-warknął szatyn, a Choco krzyknął przeraźliwie, na co wszyscy zwrócili uwagę.
Okazało się, że nasz starszy Asakura wypróbował na nim jakąś sztuczkę i dość boleśnie, poparzył ręce, murzynowi.
Do chłopaka, dobiegła kelnerka z lodem, a wraz z nią przyjaciele szamana.
-Yoh, nie uważasz, że Hao ostatnio dziwnie się zachowuje ?-szepnął Tao, do przyjaciela, a krótkowłosy zwrócił na niego zdziwione spojrzenie.
-No, może trochę, ale co z tego?-odpowiedział, pytaniem na pytanie i spojrzał ulotnie na brata, z wyraźną złością, a na twarzy starszego Asakury, zawidniał lekki uśmiech.
-Jednak nie, zachowuje się nadal jak pajac-warknął Yoh, niby do przyjaciela, ale Hao wraz ze swoimi uczniami też go usłyszeli.
piątek, 21 marca 2014
[AnnaxYoh] Lie
Lubię ten utwór Magurine, więc napisałam z nim one-shota o tematyce, AnnaxYoh. Wiem, że powinnam tu pisać o braciach, ale potrzebuję na chwilę odsapnąć , a rozdział jest w drodze... Tak na szybko to pisałam, więc przepraszam za błędy itp...
PS: Przerywniki typu "~*~"-są przeniesieniem do wspomnień, a "*****" do piosenki i teraźniejszości !
Złapała za urządzenie i zaczęła cicho nucić. Sala była pusta. Kiedyś byłaby pełna, ale teraz kiedy już nie ma Yoh....
...wszystko się zmieniło. Wzięła wdech, a myśli zamieniły się w słowa.
-Ideał? To brednie... a miłość jest kłamstwem. Dlaczego wciąż we mnie tkwi pusta, ból straszny ?
~*~
Dwoje młodych bardzo ludzi, siedziało w siebie zapatrzonych. Patrzyli na siebie z miłością, radością i przejęciem, razem siedząc na Strasznym Wzgórzu. Mieli obserwować razem zachód słońca, ale nie mogli oderwać od siebie wzroku. Jakby to były ich ostatnie chwilę i muszą się sobą nacieszyć....
****
-Już Cię nie chcę. Nie pożądam. Chcę zapomnieć, bo nic nie znaczysz ! Wciąż udaję, że byliśmy idealni... Kocham Cię!-wzięła kolejny wdech, tym razem z coraz to większą trudnością. Do sali weszły ze dwie, trzy osoby i zasiadły na trybunach.
-Nie ! Wszystko jest źle, więc odejdź precz! Przestańmy udawać... Już nie słuchaj mnie... nie wierz w to, że będziemy żyć w szczęściu...
~*~
Szatyn wyszczerzony od ucha do ucha, trzymał za rękę drobną, ale bardzo groźną w rzeczywistości, dziewczynę. Ona zaś była lekko uśmiechnięta, mimo iż w duchu czuła, się cudownie, to nie okazywała tego zbytnio. Obydwoje lekko zarumienieni, wracali ze szkoły do domu, wzdłuż ulic w Tokio. Uśmiechnięci, szczęśliwi i radośni, ze swojej obecności. Od kiedy zrozumieli co do siebie czują, nie widzieli świata poza sobą...
****
Teraz ona, stała sama na scenie, wodząc wzrokiem w poszukiwaniu ukochanego, jednak nie dostrzegła go. Trybuny były pełne.
Widziała tylko jego brata, patrzącego na nią ze smutkiem i goryczą, oraz przede wszystkim żalem. On wiedział, jak to jest stracić bliską osobę i wiedział, czemu Anna i Yoh nie wytrzymali ze sobą.
-Me kłamstwa, obłuda...Na ślepo mi wierzysz. Nie widzisz jak złudna, jest miłość do Ciebie. Już Cię nie chcę. Nie pożądam. chcę zapomnieć, bo nic nie znaczysz! Wciąż udaję, że byliśmy idealni...Kocham Cię. Nie wszystko jest złe, już nie słuchaj mnie, nie wierz w to, że będziemy żyć w szczęściu...-zamknęła oczy, nie chcąc już widzieć niczego co z tym światem związane.
~*~
Krzyk, wrzask i kolejna kłótnia, o to samo. Szatyn nie mógł już znieść, że dziewczyna go okłamywała. Chciał by to już się skończyło. Ona zostawiła go, twierdząc, że jej nie rozumie, a on? Starał się, ale też nie dawał rady. Przez jej reshi.... miał już tego dość...
*****
-Być może, znów kiedyś ? Powróci twój uśmiech, w ramionach tej innej co kochać Cię będzie ?-z jej oczu pociekły szklane łzy. Przetarła je ręką, jednak to nic nie dało, a na miejsce starych pojawiły się nowe.
-Nie, wszystko jest źle ! Więc odejdź precz ! Przestańmy udawać ! Już nie słuchaj mnie, nie wierz w to, że ... będziemy żyć w szczęściu!-coraz więcej łez, spływało po jej zaczerwienionych policzkach. Przed oczami miała tylko pustkę i nic więcej. Chciała jeszcze raz na wszystkich spojrzeć, jednak nie było jej to dane.
...Huk i krzyk publiczności.
Anna upadła, na zimną posadzkę uderzając o nią głową. Na scenę, podbiegł Hao chcąc jej pomóc. Złapał ją za nargarstek, chcąc wyczuć puls, ale nic. Między tłumem ludzi, przedzierał się Yoh. Kiedy dotarł do ukochanej, przywitało go tylko smutne spojrzenie, brata. Upadł na kolana, przed martwym ciałem dziewczyny i przytulił ją. Ich łzy razem się zmieszały.
-Czemu?-wyszeptał cicho, przytulając mocniej jej ciało do siebie.
poniedziałek, 17 marca 2014
Rozdział 4. Uratuj się od smutku i rozpaczy, bo inaczej już nigdy nie uciekniesz...
Udało się, jest rozdział! Gratulację dla mnie, że się udało, bo w to nie wierzyłam....
Chciałam podziękować, wszystkim osobą co komentują, obserwują, albo po prostu czytają ten blog. Bardzo też, pragnę podziękować Spokoyoh, bo ostatnio czytałam jej opowiadania o Asakurach i wpadłam na pomysł z tym blogiem. Brawa dla niej !
Następny jest mój i tylko mój bóg -Zanie ^^
Daruś
Viv... <3
Aya
Ania-medium
Staf @.@ i.....
ShamanHoshi-która mnie wspiera, arigato !
****
Szatyn o czarnych jak smoła oczach, siedział na dachu patrząc nieprzytomnie w gwiazdy. Rozmyślał, o dzisiejszym dniu. Dlaczego jego brat to zrobił ?! Nic by się nie stało, gdyby je chociaż w spokoju zostawił, niech wygra, ale mógł oszczędzić je. Ich własną rodzinę !
-Dlaczego ?-westchnął, dalej patrząc w obłoki. Obok niego przysiadł się Lenny.
-Też nie możesz spać ?-spytał na wstępie, fioletowłosy przysiadając się do Asakury.
-Po części-mruknął w odpowiedzi, słuchawkowy szaman.
-Już Ci lepiej ?-kolejne pytanie. Naszemu kochanemu Yoh, jakoś humor się trochę polepszył, czując tą troskę ze strony przyjaciół, swojej narzeczonej i ludzi mu bliskich. To był jego największy skarb... On wiedział, że Len tylko udaje takiego niewrażliwca bez serca, a w rzeczywistości jest zupełnie innym człowiekiem, tylko po prostu w sobie skrytym.
-Nie wybaczysz mu?-takie pytanie, kompletnie zbiło z tropu szatyna. Po co on o to pytał ? Przecież to raczej oczywiste.... Hao powinien ponieść jakieś konsekwencje za swoje postępowanie, powinien zapłacić za swoje zbrodnie, za swój cynizm i zachowanie!
-Znasz odpowiedź, więc po co pytasz-oznajmił z uśmiechem, Yoh.
-Przestań wymuszać tutaj dobry humor, tylko odpowiedz na moje pytanie-nakazał Tao. Asakura spoważniał. Myślał, że złotooki nie zobaczy, że wymusił uśmiech. Westchnął tylko, nie wiedząc co powiedzieć.
-Nie potrafię, mu wybaczyć. Nie potrafię-wyszeptał w odpowiedzi, tak cicho, że Ren ledwo go usłyszał. Jednak kiwnął głową, na znak, że zrozumiał.
-Pamiętaj, zawsze jest druga strona medalu, co nie znaczy, że nie powinien zapłacić za swoje grzechy-stwierdził chińczyk, wstając.
-Jak ty ?
-Tak.-odpowiedział śliwkowłosy, zaciskając ręce w pięści. Brzydził się swoją przeszłością, ale wiedział, że to właśnie to, spowodowała kim on teraz jest.-Jak każdy z nas-dodał, spoglądając w niebo ostatni raz i zeskoczył z dachu, żegnając się cicho.
~Może rzeczywiście, powinienem pomyśleć ?~pomyślał Yoh, dalej patrząc na migoczące, punkciki na niebie.
Był coraz bardziej zmęczony, coraz więcej wątpliwości... Powoli zamykał powieki, oddając się w objęcia Morfeusza.
~*~
Pewien szatyn, może w wieku dziesięciu lat, wracał ze szkoły, niosąc jakieś zakrwawione zwierzę na rękach. Nie wyglądał na szczęśliwego. Cały zapłakany, patrzył ze smutkiem na to wszystko. Miał rozkrwawioną wargę i podbite oko. Szedł ze spuszczoną głową. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Ludzie traktowali go jak powietrze. Szeptali, między sobą, że jest dziwny i nienormalny, tylko z tego powodu, że rozmawiał i widział duchy.
Pewnego dnia znalazł, małego i bezdomnego psiaka pod szkołą. Zawsze dawał mu połowę swojego bento i przynosił wodę, by miał co pić i jeść. Pokochał tego szczeniaka i nadał mu nawet imię "Shiro", jednak wszystko co piękne kiedyś się kończy i właśnie teraz się to skończyło.
W szkole się go bali, ze względu na jego zachowanie, więc znaleźli małego przybłędę i na oczach biednego Yoh, zabili psa, torturując go. Szatyn, próbował się wyrwać i pomóc zwierzęciu, ale za mocno go trzymali. Nikt nie chciał mu pomóc, a teraz ? Teraz zginął jego mały przyjaciel, a ludzie zniszczyli coś co kochał i to tylko, dlatego, że jest szamanem. To jak przekleństwo, gdyby mógł, wcale by nim nie został, ale dziadek już mu to tłumaczył, że takiego daru, samemu się nie wybiera i jeśli już się to coś w sobie ma, to trzeba z tym żyć dumnie. To była kolejna rzecz, dla której warto zmienić świat, by zmienić ludzkie serca....
~*~
Pewien szaman, o długich, brązowych włosach, wstał biorąc łapczywie oddech. Nadal nie mógł uwierzyć, w to co mu się przyśniło. Ten chłopak , jego brat tak zapłakany. Widział siebie, widział siebie kiedy był mały. Widział tak samo smutne i rozżalone spojrzenie.
-Mistrzu, co się dzieje ?-spytała mała murzynka, wchodząc do namiotu i przecierając zaspane oczka.
-Nic Opacho-chan-mruknął szatyn w odpowiedzi. Już trochę się uspokoił, jednak nadal ciężko mu się oddychało.
~Czemu ciągle śni mi się mój brat ?!~pomyślał, z rozgoryczeniem. Ta myśl, nie dawała mu spokoju...
-Czemu już wstałaś ?-zapytał zdziwiony tym, że była już na nogach. Przecież normalnie on wszystkich budził, o wschodzie słońca...
-Hao-sama jest południe-pisnęła murzynka, uśmiechając się radośnie do swojego mistrza. Musiał teraz wyglądać komicznie, z tak zdziwionym wyrazem twarzy. Zupełnie jakby ktoś mu powiedział, że Ziemia jest okrągła, kiedy on by myślał, że jest płaska.
-Zaraz będę-mruknął, nakazując jej gestem ręki by wyszła z namiotu.
~Jak tak dalej pójdzie, to długo nie pociągnę~rozmyślał....
****
Udało się, udało , udało, udało i są błędy *-*
Hao: Nie znoszę Cię, wiesz ?
A ja Cię kocham ^^ *popija kawę*
A tak ogółem, to gdzie twój braciszek ?
Hao: Zamknij się -,-
Niet ^^
sobota, 15 marca 2014
Rozdział 3. Czasem pierwsze wrażenie jest złudne, ale czy do końca ?
Będzie to rozdział, z nienajlepszym zakończeniem, ale tak musi być. Taką fabułę już opracowałam. Jednak niech nie zwodzi was to, bo wszystko potoczy się inaczej.
Ten rozdział dedykuje :
Spokoyoh-dzięki tobie wpadłam na ten pomysł. Przepraszam Cię za błędy i styl, oraz to wszystko, ale mam nadzieję, że może Ci się spodoba ?
ShamanHoshi-Byś się lepiej poczuła. Niech los się ku tobie uśmiechnie :)
*****Dwóch braci, nienawidzących się nawzajem. Jeden potrzebuje drugiego, do swoich celów.
Młodszy z nich dalej spoglądał na Hao osłupiały, nie wiedząc jak się zachować. Nie ufał mu, ani trochę, a wręcz bał się.
-Siadaj, zanim stracę cierpliwość, bo już nie będę taki miły-nakazał Hao. Był znudzony i niezbyt zdziwiony postawą krótkowłosego. Za to wcześniej wymieniony chłopak, usiadł z obawą koło długowłosego. Cały się spiął, a jego myśli były wręcz chaotyczne. Nasz władca ognia zaśmiał się pod nosem, miał z tego jednak jakąś satysfakcję.
-Nie trzęś się tak, wyglądasz żałośnie-uśmiechnął się długowłosy szaman, ale ten uśmiech nie był taki jest zwykle. Nie był sztuczny....
-Wcale nie-fuknął Yoh, udając obrażonego, jednak szybko sobie przypomniał z kim ma do czynienia.
-Nie, wcale...
Temu wszystkiemu przyglądała się pewna dziewczyna. Tak naprawdę nie była nikim istotnym, miała tylko przez jakiś czas doglądać Asakurów i przynosić informacje Wielkiemu duchowi. Należała też do Rady Szamanów, ale nie chciało jej się pokazywać, była zbyt nieśmiała.
~Jak na razie, nie jest źle~pomyślała, spoglądając na bliźniaków i zniknęła w cieniu drzew.
*****
-Wyglądasz na zmęczonego-stwierdził długowłosy szatyn, dokładniej przyglądając się bratu. Obaj siedzieli na przeciwko siebie i trochę rozmawiali.
-No trochę-westchnął krótkowłosy i tak nie mógłby, przecież tego ukryć i przez wygląd, ale też i przez reshi Hao.
-Koszmary ?-spytał retorycznie Władca Ognia.
-Yhym-przytaknął młodszy.-Z reszta ty też wyglądasz na zmęczonego.-zauważył nad wymiar inteligentnie słuchawkowy szaman.
-Taaa, można tak powiedzieć-szepnął z nikłym uśmiechem. Yoh spontanicznie odwzajemnił gest, cóż była to naturalna rzecz.
Po chwili można było usłyszeć charakterystyczny i bardzo denerwujący dźwięk, pochodzący z małego i wrednego urządzenia, potocznie zwanego Dzwonkiem Wyroczni.
Obydwoje spojrzeli na małe urządzenia, jednak okazało się, że jest to dzwonek starszego Asakury.
-Mam nadzieję, że przyjdziesz na moją walkę, będzie interesująco-mruknął z tajemniczym uśmiechem, Hao. Krótkowłosy szaman podniósł na niego zdziwione spojrzenie, jednak starszego z bliźniaków już nie było. Jakby zapadł się pod ziemię....
-O co mu mogło chodzić?-zapytał głucho samego siebie.
-Nie ma sensu się tym zamartwiać, Yoh-dono. musimy już wracać, Anna-sama Cię zabije jak się znowu spóźnisz-przypomniał duch samuraja, uśmiechając się przy tym.
*****
-Gdzieś ty był ?!-po całej posiadłości dało się usłyszeć krzyk Anny i lament Asakury.
-No w lesie biegałem-jęknął chłopak, wycierając łzy.
-Dobra, nie ważne-mruknęła Anna, wyciągając chłopaka za rękę. Szatyn początkowo nie za bardzo ogarnął sytuację, jednak szedł za nią.
-Hej, gdzie idziemy ?-spytał, ciekawy odpowiedzi.
-Na arenę-odpowiedziała krótko, przyśpieszając tempa.
-Ale czemu?-kolejne pytanie. Nadal nie za bardzo kojarzył fakty. Kto dzisiaj do jasnej ciasnej mógł mieć walkę ?!
-Ech.... Hao dzisiaj "walczy"-mruknęła z zażenowaniem, słysząc myśli chłopaka.
Po dziesięciu minutach byli już na miejscu. Wszystkie miejsca na trybunach, były już zajęte, jednakże przyjaciele Asakury byli tak miłościwi, że zajęli mu kolka miejsc, po za tym nie chcieli się narazić Annie, bo to się równa długi i bolesny zgon, z torturami.
Krótkowłosy spojrzał na arenę i zamarł. Tam już dawno stała Team Hoshi, a na przeciwko inna drużyna....
Przeraził się, na ten widok. Tam były dwie przyjaciółki z jego i Anny dzieciństwa i jego daleka kuzynka. We czwórkę uczyli się sztuki szamańskiej u Yohmeia, a teraz co ?
-Walczcie!-oznajmił Silva, nakazując też to gestem.
Na twarzy ognistego szaman, zawidniał uśmiech. Dziewczęta nawet nie zdążyły zrobić kontroli ducha, a po arenie rozległ się przeraźliwy krzyk.
Niszczycielskie płomienie, spaliły najpierw przyjaciółki Yoh'a, a później ich kuzynkę. Po policzkach krótkowłosego spłynęły łzy, a za nimi kolejne.
-I co ?! Jesteś zadowolony, Hao ?!-po arenie (brak synonimów) rozległ się krzyk słuchawkowego. Każdy zwrócił na niego zdziwione i zarazem przerażone spojrzenie. Szamani już między sobą szeptali, że Hao się na nim odegra.
Patrzyli to na długowłosego, to na Yoh. Wszyscy byli ciekawi jak to się potoczy.
-Nie wiem-odpowiedział po prostu Hao i pojawił się koło braciszka. Do nich podeszła Anna i przyłożyła, ognistemu szamanowi z jej słynnego sierpowego.
-Zabiłeś kogoś na kim mi też zależało-warknęła medium, obdarzając go nienawistnym spojrzeniem.
-Wręcz cudownie-westchnął długowłosy, patrząc na nich z kpiną.
-Jak mogłeś-załkał na początku, krótkowłosy. Wpatrywał się ze smutkiem w ziemię, ale po sekundzie podniósł na brata rozwścieczone, smutne i rozżalone spojrzenie.-Myślałem, że masz duszę ! Myślałem, że masz w sobie dobro ! Myślałem, że jednak mogę nazwać Cię bratem, że możesz się zmienić, a ty co ?! Własną rodzinę zabiłeś, potrafisz tylko niszczyć... jesteś potworem, Hao !!! -wrzasnął, upadając na ziemię. Za dużo to dla niego było. Coraz więcej łez. Jego narzeczona, nie wiedziała jak się zachować, więc instynktownie podeszła do niego i przytuliła go do siebie.
-Odejdź-warknęła itako, tuląc mocniej młodszego Asakurę. Wiedziała, że bardzo się przejął kiedy musiały odejść. Ona też je polubiła, a teraz ?
Nie żyją, a Duch Ognia, pochłonął ich dusze.
-Won!-krzyknęła, kiedy chłopak nie zareagował na wcześniejszy nakaz.
Zabolało. Władce Ognia to zabolało. Nie rozumiał tego, ale słowa jego brata i jego myśli, raniły go bardziej boleśnie, niż jakakolwiek rana fizyczna. Odwrócił się napięcie i szepnął coś jeszcze.
-Do zobaczenia, bracie.....
I zniknął wraz z ze swoimi uczniami, w płomieniach.
~Miałem nadzieję, że się zmienisz~pomyślał krótkowłosy, dołując się tym... Reszta jego paczki rzuciła się na niego z uściskiem, wiedząc, że teraz muszą go wspierać.
****
-Mistrzu, czemu nie śpisz ?-spytała blondynka, o zielonych oczach. Też nie mogła zasnąć, więc chciała popatrzeć w gwiazdy. Bardzo zdziwił ją widok, jej mistrza. Trochę też bała się kary, za wyjście z namiotu, po ciszy nocnej, ale co zrobić... ?
Długowłosy westchnął, słysząc jej myśli. Te przeklęte reshi. Rozmyślał, teraz nad swoimi czynami. Zastanawiał się, co mogłoby się stać, gdyby je oszczędził ?
Pewnie wszyscy, pomyśleli by, że jest słaby i nagle przejawia litość...
-A ty czemu ?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Nie mogłam spać, ale pójdę już do siebie. Dobranoc, Hao-sama-mruknęła lalkarka, odchodząc w stronę jej płóciennego domu.
-Ech, Yoh....-westchnął i wziął wdech, by dokończyć-Czemu, to wszystko musiało się tak potoczyć ?
*****
Gomenasai, za błędy i za to, że nadal tu piszę. Ale nie wiem, czy chcecie bym tu tak często pisała ? Q_Q
środa, 12 marca 2014
Rozdział 2. Niespodziewane spotkania, są najciekawsze...
Specjalnie napisałam, trochę krócej tym razem, by nie przynudzać. Mam nadzieję, że się wam spodoba, bo się starałam i musiałam urwać w takim momencie, po prostu musiałam, ze względu na internet, stylizacje, błędy no i oczywiście akcję. Nie spodziewałam się, że ktoś zacznie to czytać, a co dopiero komentować. I mam pytanie :
Czy zmienić szablon ? (Można mi napisać odpowiedź w komentarzu, serdecznie, dziękuje ^^)
Życzę miłego czytania ....
Krótkowłosy szatyn, od godziny musiał pokonać swój dzienny dystans. Niestety Anna nie próżnuje, a kiedy dowiedziała się, że potajemnie nie przestrzega diety, to odegrała się na biednym chłopaku.
-Hej Yoh-zawołał zsapany Horohoro, z trudem dobiegając do przyjaciela. Jego za to Pilica wysłała na trening. Do nich po sekundzie dołączył Len, który został wysłany przez Jun, na te same tortury co reszta. Dwóch z nich westchnęło. Byli już zmęczeni, a jak widać, wcale nie chciało im się biegać w taki upał.
-Zmęczenie to oznaka słabości-mruknął Tao, jednak w rzeczywistości sam nieźle się zmachał, w taki gorąc. Nikt normalny nie biegałby w taką pogodę, ale cóż ich "trenereki" nie za bardzo to obchodziło.
-Wmawiaj to sobie, krótkomajtku-wysapał Trey, jednak przyspieszył widząc minę złotookiego. Nie chciał tak zginąć.
-Słuchajcie chłopaki, nie to, że źle mi się z wami źle biega, ale chciałbym trochę pobiegać sam, okey ?-spytał słuchawkowy szaman, z lekkim i charakterystycznym dla niego uśmiechem.
-Chcesz się urwać z treningu ?-zapytał podejrzliwe Len, patrząc na szatyna, przeszywającym wręcz spojrzeniem.
-Iie (Nie) !-zaprzeczył szybko Asakura, kręcąc głową.-Coś ty, po prostu muszę przez chwilę pomyśleć. No to pa !-zawołał, odbiegając od osłupiałych przyjaciół.
-Co mu jest ?-zadał pytanie lodowy szaman, wychodząc jako pierwszy z osłupienia.
-Nie wiem-wydukał Tao, ale kiedy zobaczyli na horyzoncie Choco, to nie zastanawiali się nad dziwnym zachowaniem przyjaciela, lecz uciekli jak najdalej, by nie słuchać kiepskich żartów komika.
****
~Nareszcie chwila spokoju~pomyślał szatyn, wbiegając do lasu. Była to w pewnym rodzaju przyjemność. Drzewa dawały przyjemny chłód i cień. Tylko by się zatrzymać przy jednym z nich i uciąć sobie drzemkę.
Taa.... rozmarzył się, krótkowłosy szaman, jednak z jego nierealnych planów, wyciągnął go jego stróż, zarówno jak i przyjaciel.
-Yoh-dono wiesz, że jakbyś tak zrobił, to Anna-sama nie darowała by Ci tego ?
-Wiem Amidamaru, ale pomarzyć zawsze można, nie ?-zaśmiał się cicho szaman. Obydwoje świetnie pamiętali swoje pierwsze spotkanie. Było to cos cudownego i nadzwyczajnego. Może zwykły człowiek uznał by to za błahostkę, to dla nich to miało wielką wagę.
Chłopak zamknął oczy, by rozkoszować się chłodnym, ale lekkim wiatrem i by lepiej słyszeć naturę. To było coś niezwykłego, usłyszeć szum liści, głos potoku czy śpiew ptaków. Takie relaksujące....
*****
Pewien długowłosy szaman od godziny leżał wpatrzony w pustą przestrzeń. Obserwował błękit nieba, jakieś pojedynczo błąkające się obłoki chmur. Szumiące liście ja jak takt muzyki, a on coraz bardziej zamyka powieki. Nagle jego spokój został naruszony, przez łamiące się gałązki. Obok Hao stanął jego młodszy brat, ledwo zipiąc, ze zmęczenia. Patrzył na ognistego szamana z obojętnością i pewnym sobie rodzajem coraz bardziej wzmagającego się strachu.
-Usiądź. Widzę przecież, że ledwo stoisz-mruknął Hao. Dalej leżał obserwując teraz zachowanie Yoh. Widząc, że krótkowłosy się lęka i słysząc jego myśli, dodał cicho- Siadaj, ja nie gryzę.
Chłopak był coraz bardziej zmieszany, ale usiadł w nieznacznej odległości od właściciela Ducha Ognia.
Obydwa stróże przyglądały się temu z zaciekawieniem.
Jak to się dalej potoczy ?
wtorek, 11 marca 2014
Rozdział 1. Z przeszłości do przyszłości...
Wiem, mogło by być dłużej, ale zmęczona jestem i alergia mi dokucza, przepraszam. Szablon może zmienię, albo chociaż dopracuje, by było ładnie :_:
Życzę miłego czytania i przepraszam, za błędy.
****
~To tylko, sen~uspokajał się w duchu chłopak, oddychając przy tym spontanicznie. Próbował oddychać głęboko, wierząc w to, że dzięki temu się uspokoi i uda mu się może zasnąć. Ostatnio miewał takie dziwne sny. Nie były to koszmary, jednak te wizje lub wyobrażenia nie dawały mu spokoju.
-Co ty do jasnej anielki, wyprawiasz Yoh ?!-warknęła Anna. Była zła, że chłopak ją obudził, jednak w ciemności zauważyła, że coś jest nie tak. Szybko skojarzyła fakty i pośpiesznie wstała, podchodząc do maty krótkowłosego szatyna.
~Yoh przecież normalnie by spał, jak zabity~przeszło jej przez myśl. Dostrzegła roztrzęsioną sylwetkę, narzeczonego. Siedział na łóżku, trzęsąc się lekko.
-Wszystko, w porządku ?-spytała blondynka, jednak kiedy nie uzyskała odpowiedzi, szarpnęła go delikatnie za ramię. Początkowo Asakura myślał, że dostanie zawału. Nie spodziewał się bowiem, że ktoś się obudzi z jego powodu. Odwrócił, w stronę Anny zaspany wzrok.
-Gomenasai (Przepraszam)-oznajmił z nikłym uśmiechem, ale w środku nocy, raczej oczywiste jest to, że ona tego nie zauważy.
-Za co ?-padło pytanie z ust itako. Była zdumiona tą postawą.
-Obudziłem Cię, przepraszam-mruknął patrząc jej w oczy, skruszony za swoje czyny.
-Nic się nie stało-westchnęła i usiadła koło niego. Przyglądali się sobie dłuższą chwilę. Żadne z nich nie wiedziało, czy zacząć tą rozmowę czy nie. W sumie nie chcieli też obudzić pozostałych domowników, ze snu.
-Yoh, co się dzieje ?-szepnęła. W jej glosie można było dostrzec, pewną obawę, jak i za równo trwogę, o szamana.
-Nic Anno, naprawdę-odpowiedział z typowym dla niego uśmiechem, dalej patrzył jej głęboko w oczy, a ona jemu, jednak po chwili odwróciła wzrok i wstała, podchodząc do swojego posłania.
-Zadzę Ci iść spać, jutro czeka Cię trening- oznajmiła srogo, kładąc się pod kołdrą. Asakura nie był specjalnie zdziwiony takim obrotem spraw. Westchnął cicho, znowu się kładąc.
~Jutro będzie ciężki dzień~pomyślał z pewnym w swoim rodzaju żalem i rozgoryczeniem, zamknął oczy i jemu tez udało się opłynąć...
*****
-Mistrzu Hao-pisnęła swoim dziecięcym głosikiem Opacho, od godziny próbowała nawiązać kontakt z ognistym szamane, ale bez większych skutków. -Hao-sama !-powtórzyła, nieznacznie się martwiąc, jednak znowu nic. Zrezygnowana usiadła koło szatyna i też zaczęła przyglądać się ognisku. Próbowała coś w nim dostrzec tak jak jej mistrz, ale na darmo. Cóż nie miała do tego cierpliwości i tyle. Chociaż nie ma się co dziwić, skoro ma dopiero sześć lat i tak jak na swój wiek, jest dosyć poważna i rozwinięta emocjonalnie
-Mistrzu-mruknęła jeszcze raz, pozbawiona nadziei, że jej odpowie. Myliła się, bo jej ukochany mistrz zdecydował się, w końcu uraczyć ją jakąś odpowiedzią.
-Co jest Opacho-chan ?-spytał, dalej patrząc się w wesołe płomienie.
-Mistrzu, nie jesteś już zmęczony ?-odpowiedziała pytaniem na pytanie. W jej głosie było słychać wyraźną troskę, co rozbawiło nieznacznie szamana.
-Nie, ale widzę, że ty tak-mruknął patrząc jak usilnie próbuje powstrzymać się od zamknięcia powiek i oddania się w objęcia Morfeusza.
-Ale, ja nie jestem zmęczona !-krzyknęła energicznie wstając, jednak po sekundzie wylądowała na ziemi.
-Właśnie widzę, do namiotu iść spać.
-Ale...-chciała zaprotestować, jednak Asakura jej przerwał.
-Nie ma żadnego "ale", do namiotu, ale już !-rozkazał, warknięciem, a dziewczynka posłuchała nakazu, chociaż z niechęcią. Przecież to wiadome, że chciała siedzieć ze swoim mistrzem. Ona traktowała go jak starszego brata i nawet nie liczyła na odwzajemnienie tego, po prostu była mu wdzięczna i pokochała go swoim dziecięcym, ale wielkim serduszkiem.
-Co ja z nią mam-westchnął cicho, dalej siedząc i przyglądając się radosnemu tańcowi iskr.
~Tak samo jak z Yoh~dodał w myślach. Tak naprawdę on tez nie mógł spać, od dłuższego czasu. Jednak coraz bardziej mu to utrudniało zdrowe funkcjonowanie.
~*~ (Z ostatniego snu Yoh)
-Dlaczego nie mogę mieć rodziny jak reszta dzieci?-spytał cicho długowłosy szatyn. Miał może z niespełna siedem lat. Grzebał jakimś patykiem w ziemi od dłuższego czasu.
-Wiem, że to trudne Hao-sama, ale niestety tak już musi być-westchnął stróż chłopca. Z wiekiem zadawał coraz to trudniejsze pytania.
-Ale czemu mnie to spotkało ?-dopytywał się ze smutkiem, szaman.
-Życie czasem, nie daje nam tego czego chcemy, jednak zawsze jest jakiś powód, na który warto szukać rozwiązania-filozofował Duch Ognia, chcąc jakoś podnieść na duchu siedmiolatka, ale sam nie wiedział jak.
-W sumie to nie chcę żyć w śród ludzi-westchnął szatynek, dalej bawiąc się gałązką. Przypomniał sobie wydarzenia, z wczorajszego dnia. Kiedy kilku kusowników chciało zabić biednego jelenia, bez żadnej potrzeby. Bogu dzięki udało mu się ich nastraszyć i uciekli. Słyszał ich myśli, ich pogardę dla jego osoby, wywyższanie się ponad wszystko inne, a tak naprawdę człowiek wcale nie rządzi światem. Przecież natura jest w stanie sobie sama świetnie poradzić bez ludzi, a człowiek bez natury już nie.
~Hao ?!~pomyślał zszokowany Yoh. Nie mógł do niego nic powiedzieć, był niewidzialny dla swojego brata i jego stróża.
~Czemu ja nic o tym nie wiedziałem ?~spytał jeszcze raz, sam siebie w myślach, jednak nie zdążył sobie na to odpowiedzieć, bo na tym zakończyła się ta wizja, a do jego pokoju, wdarły się pierwsze promienie słoneczne...
-Czas wstawać, koteczku-usłyszał przy swoim uchu, dobrze mu znany głos i z wielką niechęcią wstał w posłania....
poniedziałek, 10 marca 2014
Prolog
Kolejny, nudny i dziecinny blog o Asakurach, tak właśnie o nich, w sumie to zbyt wiele tu się nie będzie działo, rozdziały będą raz lub dwa razy na tydzień, a przynajmniej postaram się by tak było i życzę miłego czytania.
****Ciemna i smutna noc, a zarazem wesoła. Co za zbieg okoliczności... Jest rok 1985. Na dworze ciemno i w miarę chłodno, a ciężarna kobieta o imieniu Keiko, czeka na urodzenie się jej dzieci. Zrobiła coś, czego nie powinna. W pewnym sensie zdradziła, swój ród. Ród Asakura, potężny i wielki klan szamański, ale nie miała wyjścia. Musiała GO poprosić, o pomoc. Nie wybaczyła by sobie, gdyby któryś z jej synów zginął, tak tego by sobie w życiu nie wybaczyła.
Nie była w stanie, pozwolić na zrobienie im większej krzywdy, jednak wiedziała, że któryś z nich poniesie konsekwencje jej czynów, ale to chyba lepsze niż śmierć ?
Złapała za rękę, swojego męża i ścisnęła ją w przypływie bólu. Sama wiedziała, że i on nie może się pogodzić z losem ich synów, ale wiedziała też, że on by nie okłamał pozostałych członków, więc postanowiła zachować to dla siebie, co zrobiła.
Zaczęło się. Poród. Chyba najcudowniejsza rzecz dla każdej matki, jednak ona czuła pewien ból w sercu i poczucie winy, za to co spotka jednego z nich.
Jedno jest już na świecie, spojrzała na dzieciątko, ze łzami w oczach. Wiedziała, że to on rzekomo nie jest jej synem, ale ona czuła inaczej. Czuła , że miedzy nią a nim musi być więź, taka jak między matką i dzieckiem. Ono nic nie zawiniło, to wina ludzi, a przynajmniej ona tak myślała. Podniosła się z bólem i dotknęła maluszka po główce, a ten złapał ją za palec u ręki. Po jej policzkach spłynęły łzy szczęścia. Boże jak ona się cieszyła, z tego, że go ma, ale wiedziała, że tak nie zostanie. Yohmei wziął maleńkiego chłopczyka i zaczął wymawiać dziwne formułki pod nosem.
-Może można to zmienić ?-spytała cichutko, ale chyba nikt jej nie dosłyszał, już shinigami miały zaatakować niemowlecie, kiedy pojawił się-Duch Stróż z drugiego wcielenia Hao Asakury, Wielki Duch Ognia, jeden z pięciu duchów natury.
-Żałosne-mruknął ognisty stróż, porywając w ręce, albo może raczej łapy maluszka, które zasnęło.
~Udało się~pomyślała brunetka. Chciała wstać, by chociaż wzrokiem pożegnać dziecko. Taka była umowa. Duch Ognia będzie go chronił, ale z dala od Asakurów, do póki nie dorośnie i nie będzie w stanie sam się bronić. .
-Uważaj Keiko-sama na mojego brata, ja wrócę po niego!-zaśmiał się duch, ale jeszcze cicho szepnął tak, że tylko ona usłyszała-Albo raczej do niego.
Wszyscy Asakurowie stali zdruzgotani, ale ocknęli się, kiedy czarnowłosa upadła na podłogę, z przemęczenia...
~Moi mali , biedni synkowie-pomyślała, ze smutkiem, powstrzymując łzy....
****
Krótkowłosy szatyn, właśnie skończył trening ze swoim dziadkiem. Podbiegł jeszcze do swojej matki, która go wołała.
-Yoh ! Yoh, chodź tutaj !
-Dobrze, Oka-san (Matko)-odpowiedział chłopak, uśmiechając się i podał jej kwiatek, a dokładniej stokrotkę.
-Arigato (Dziekuje) Yoh-chan, ale prosiłam Cię byś nie zrywał kwiatów, bo je to boli-zaśmiała się kobieta, dalej patrząc na skruszonego teraz chłopca.
-Dobrze Mamo, już nie będę-mruknął i wskazał na pobliski lasek.
-Możesz iść tam i odpocząć, ale masz być przed zachodem słońca-nakazała matka szamana, ale ten chyba jej nie usłyszał, bo już pobiegł.
~Boże, jacy oni są podobni. Tak strasznie chcę spotkać Hao i go przeprosić~pomyślała brunetka, zakrywając usta dłonią by się nie rozpłakać. Tak strasznie cierpiała przez ich nieszczęście, a szczególnie Hao, jednak Yoh tez na tym ucierpi i ona to wiedziała. Jak zareaguje gdy dowie się prawdy ?
****
-Oira ka ni mukaibi tsuke yaki shirizokete yami no uchi. Uzu no ki, hiiragi, nuritenoki ri ga hi ni otsureba kuro iro mono matsure-śpiewał cicho szaman. Wielokrotnie słyszał tą piosenkę, bo jego matka ją nuciła czasem, ale on nie wiedział co ten tekst ma znaczyć. Podszedł do pobliskiej brzozy i przytulił ją. Wierzył, że to drzewo ma pewne właściwości, tak jak każdy z elementów natury, posiada jakiś dar i aurę, nawet kamień. Tej filozofii nauczył go jego dziadek. Nie do końca się z nim zgadzał, a może nawet wręcz wypierał jego nauki, ale w to uwierzył.
****
-Dlaczego nie mogę do niego podejść? -spytał długowłosy chłopiec, przyglądając się Yoh z ukrycia.
-Po prostu nie możesz. Pytasz już o to, setny raz-mruknął duch, lewitując nad szamanem, który od godziny obserwował śpiącego Yoh.
-To nie jest odpowiedź!-warknął chłopiec, zaciskając ręce na konarze drzewa.
-Kiedyś Ci to wytłumaczę Hao-sama, a teraz chodźmy, zaraz będzie ciemno-stwierdził Duch Ognia, patrząc na niebo.
-No dobrze-skapitulował, jednak coś mu nie dawało spokoju. W połowie drogi, rzucił się do biegu w stronę śpiącego chłopca. Coś go niepokoiło...
-Hao-sama ! Jeśli Ci już tak zależy, to masz chociaż być zakryty peleryną!
Jednak Hao go nie słuchał, lecz biegł dalej. Zobaczył stado wilków, obok jego "kopi". Wokół nich powstał krąg ognia, a wygłodniałe stado, uciekło ze strachu , przed niszczycielskim żywiołem.
Yoh spojrzał na długowłosego z wdzięcznością i już mu chciał podziękować, ale tamten zniknął, a krótkowłosy został sam.
****
-Yoh co ci się stało ?!-krzykneła babcia chłopaka, uderzając go laska po głowie.
-Nic, babciu-mruknął chłopiec, przemywając ranę nogą. Miał lekko zakrwawioną, kiedy próbował bronić się przed dzikimi zwierzętami. W duchu dziękował tamtemu przybyszowi, ale nawet nie zdążył mu podziękować...
-Ał-syknął cicho, kiedy matka przemyła mu zakrwawione kolano woda utleniona i jakąś maścią z ziół.
-Nie wierć się. Musi bolec-nakazała Kino, znowu uderzając go laską.
-Kino-sama, proszę-uspokoiła ją, czarnowłosa.
-Co za niesforny dzieciak-mruknęła staruszka...
****
-Duchu Ognia, kim on był ? Dlaczego nie mogłem do niego podejść, czemu ?-wypytywał ciągle szatyn, mecząc tym ducha natury.
-Naprawdę chcesz wiedzieć-spytał, mruknięciem stróż, a szaman pokiwał energicznie głową, na znak, że chce i to bardzo.
-On jest twoim bratem-oznajmił poważnie duch, wprawiając chłopca w osłupienie.
-Jak to ?-spytał głucho Hao, nie chcąc w to uwierzyć.-Skoro on jest moim bratem, to czemu nie jest ze mną ?!
-Uspokój się, tą kwestię wyjaśnię Ci jak dorośniesz Hao-sama, a teraz powinieneś odpocząć....
****
W pewnym mieście , a dokładniej w samym Dobie, spał sobie "smacznie", pewien krótkowłosy szatyn. Miał jakiś dziwny sen, wiercił się strasznie i wyglądało to tak, jakby miał zaraz coś sobie zrobić. Po chwili otworzył oczy, a usta zasłonił rękoma by nikogo nie obudzić, o ta późnej porze,
~To tylko sen, Yoh. Tylko sen. to przecież niemożliwe~uspokajał się w myślach, chłopak. Jednak sam nie do końca w to wierzył. Czemu śnił mu się akurat ten drobny wypadek ? I czemu śnił mu się Hao ?
****
Wiem są błędy, ale się staram pisać na tym telefonie, bo komputer (lepiej się nie będę wypowiadać) nadal mnie nie lubi :-: Jak na razie mało orginalnie i krótko, ale obiecuję, że to się zmieni, tak jak szablon :_:
Subskrybuj:
Posty (Atom)